Politycy celowo sabotują demokrację

Źródło: houseofswitzerland.org

Mam pytanie do referendum! Czy jesteś za przymusową relokacją polityków z Polski? Myślę, że wygrałem ten plebiscyt.

A tak serio, to myślę, że robią z nas błaznów. Referendum to jedno z nielicznych narzędzi, które łaskawie dali nam politycy, żebyśmy mogli wypowiedzieć się w istotnych sprawach. W końcu byli tak wspaniałomyślni, że nawet w tej legendarnej konstytucji zapisali, że „naród sprawuje władzę przez swoich przedstawicieli lub BEZPOŚREDNIO”.

Czyli na co dzień „lud pije szampana ustami swoich najlepszych przedstawicieli”, a od wielkiego dzwonu panowie nasi dają nam możliwość zaczerpnięcia z tej butelki za pomocą naparstka. Pod ścisłą kontrolą oczywiście, żeby nam bąbelki nie uderzyły do głowy.

No więc referenda są zazwyczaj organizowane po to, żeby wesprzeć „słuszną linię władzy”. W tym celu pytania formułowane są tak, żeby było oczywiste, że lud popiera politykę tej czy innej Partii oraz Wodza.

W cyrku referendalnym realizowanym przez polityków, poza nielicznymi krajami, chodzi o ośmieszenie idei „władzy ludu”, czyli demokracji. Nie inaczej jest obecnie. Mogli od razu zadać pytanie: „Czy popierasz ideę, żeby Polska rosła w siłę, a ludziom żyło się dostatniej”?

Ale tu nie idzie wyłącznie o to jedno referendum. Politycy generalnie tak zazdrośnie strzegą swojej władzy i wizji konieczności swojego istnienia, że wypaczą każdą instytucję, która ewentualnie dałaby jakąś nadzieję na inną formę polityczną, w ramach której faktycznie ludzie mieliby wpływ na cokolwiek.

Tak samo ośmieszyli i wypaczyli pomysł „budżetów partycypacyjnych” sprowadzając je do konkursu grantów. Podobnie próbują ignorować decyzje paneli obywatelskich. Ćwoki w większości, którzy na niczym się nie znają poza zdobywaniem władzy, próbują nam wmówić, że bez systemu opartego na ich „światłym kierownictwie” wszystko by się zapadło i rozpadło. Dlatego wszelkie konkurencyjne formy muszą zostać przedstawione jako jeszcze durniejsze.

Tak im podpowiada prymitywny spryt. Wiedzą, że większość ludzi ich nie szanuje, głosuje z braku laku i podchodzi do polityki raczej jak do formy rozrywki, ringu na którym w kisielu walczą jakieś pokraczne postacie.

Tymczasem, jak niejednokrotnie się okazuje, polityka to zbyt poważna sprawa, żeby tym ludziom ją zostawić. Dlatego wciąż pojawiają się tendencje, żeby jednak próbować odzyskać politykę na rzecz bardziej bezpośredniej kontroli. Od czasu do czasu ludzie budzą się z letargu i zaczynają domagać się realizacji obietnicy składanej przez system. Że ich decyzje będą miały znaczenie i że będą mieć realny wpływ na bieg spraw, którego skutki wszyscy będziemy odczuwać.

Tam gdzie próbowano wprowadzić właśnie takie rozwiązania, jak np. w brazylijskim Porto Alegre, okazały się tak efektywne, że politycy uznali, że takie eksperymenty stanowią dla nich zagrożenie. Lepiej było to zwinąć jak najszybciej, bo jeszcze się ludzie zorientują, że politycy stają się zbędni, skoro tylko przyklepywali wolę ludzi. A gdzie manipulacje ludźmi? Gdzie demagogia? Gdzie frukta? To niedobre było, po co to komu? Więc nawet tak ograniczoną formę realnej demokracji postanowili zwinąć.

Mamy żyć w przekonaniu, że większość z nas jest głupsza od polityków i nie może decydować bez ich oświeconego kierownictwa. Światłego kierownictwa Kaczyńskiego, Błaszczaka, Tuska, Nitrasa, czy innego Mentzena. Co my bez nich byśmy zrobili? Chleb by się nie wypiekał, domy by się nie budowały, a wiatraki przestałyby się kręcić.

Xavier Woliński