Redaktorzy Newsweeka mówią, że idą na dno

„Idziemy na dno” – smutno skonstatował Newsweek na okładce pokazując rachunek kogoś, kto płaci 3700 zł miesięczni podatku. Ktoś szybko policzył, że przy wydatkach zawartych (kredyt 3100 zł, benzyna 1300 zł i gaz 800 zł) w rachunku tonącego zarabia tyle, że zostaje mu miesięcznie jakieś 2000 zł na życie, „na czysto”. Czyli niewiele mniej ile zarabia na rękę ktoś na minimalnej z której musi opłacić wszystko.

Jeśli więc jeśli ktoś kto zarabia brutto powyżej 10000 „idzie na dno”, to można powiedzieć, że osoba na minimalnej w zasadzie już nie żyje. Utonęła.

Ostatnio kolejne okładki Newsweeka wywołują zażenowanie i świadczą o odklejeniu od rzeczywistości, wywołując przy tym dyskusje wśród osób, których w ogóle interesuje coś takiego jak Newsweek.

Tymczasem redaktorzy tej gazety opisują swój świat, świat swoich kolegów. Innego nie znają. Szefostwo rzadko rozmawia nawet ze swoimi szeregowymi pracownikami. Oni są od wykonywania, jak najtaniej, poleceń. Wielu tych pracowników, co prawda nie zarabia takich pieniędzy, ale aspiruje i nie chce się odróżniać, więc się dostosowuje do panującej w redakcji ideologii.

I tak to się kręci. Lis ze swoim otoczeniem uważa, że np. na dnie znajdujesz się, jak nie możesz wyjechać dwa razy do roku do kurortu w Szwajcarii i na Maderę, razem ze swoją kilkuosobową rodziną.

Ja to nawet rozumiem, opisują bolączki swojej klasy, kilku procent mieszkańców kraju. Dlatego tę liczbę mnogą w tytule nie należy traktować, jako opis sytuacji całego społeczeństwa. To „my” oznacza, ja i moi koledzy a nie nawet cała „klasa średnia”. Robią stary jak świat trick – przedstawiają swoją partykularną sytuację, jako interes całego społeczeństwa.

Straszą, że jeśli nadal te kilka procent nie będzie noszone na rękach, to „wyjadą”. Ja bym się jednak na ich miejscu bardziej martwił, żeby nie wyjechały osoby, które zarabiają znacznie mniej, a pracują w usługach z których oni korzystają. A to one są łupione w podatkach znacznie bardziej procentowo niż ci z góry. Sądzę, że pan Lis procentowo płaci mniejszy podatek niż pielęgniarka. To takim osobom z dolnej części drabiny ten kraj słabo się opłaca. Naprawdę, żeby np. być wykwalifikowanym robotnikiem, specjalistą w jakimś fachu i chcieć mieszkać w Polsce to trzeba naprawdę robić to z sentymentu.

Jeśli pan redaktor, jeden z drugim, się obrazi i wyjedzie z kraju, to nic się nie stanie. Wręcz może nawet poziom intelektualny wzrośnie. Jak wyjadą ci „z dołu” zarobkowej drabiny, którzy utrzymują realnie ten kraj na powierzchni, to dopiero będzie tragedia. Wielu już wyjechało i teraz jest płacz, że „nie ma rąk do pracy”.

Swoją drogą gdzie oni z tego Newsweeka wyjadą? Na tzw. Zachodzie podatki „dla klasy średniej” bywają dość wysokie. Polska zawsze miała dziwny system podatkowy. Jak pojadą to mogą się zaskoczyć. Niech sprawdzą, jakie stawki podatkowe mają np. w Niemczech albo Francji, czyli wiodących gospodarczo krajach UE. Polska to jest niemal raj podatkowy dla zamożnych.

I na koniec, wzrost cen gazu i innych nośników energii to problem globalny, więc „uciekając” z powodów gospodarczych z Polski raczej bogaci nie uciekną przed ich wysokimi cenami i generalnie inflacją. Za to może załapią się na przykład na 45 procentowy próg podatkowy. Nie wiem jak jego koledzy, ale Lis na pewno.

Xavier Woliński