PSL rozmawia z „wrogiem” a libki śpią!

PSL rozmawia z PiS w sprawie przyjęcia prezydenckiego projektu likwidacji Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Jej likwidacja jest jednym z warunków uruchomienia pieniędzy z Unii Europejskiej. W PiS słusznie przeważać zaczyna pogląd, że bez tych pieniędzy wygranie kolejnych wyborów stanie się bardzo trudne. Duda więc przejął inicjatywę, bo po zablokowaniu „lex TVN” poczuł moc.

Sprawdzałem ostatnio główne kanały agitpropowe tzw. „zjednoczonej opozycji” libkowej i jak na razie nie widzę tam jazgotu, że „PSL handluje demokracją z PiS w imię euro z Unii”. Sprawdzałem twittera Tomasza Lisa z ostatnich dni i nic, oprócz dowalenia po raz kolejny… Lewicy sejmowej.

No i o to tu chodzi. Jak była awantura o Krajowy Plan Odbudowy, to wtedy generalny sztab libkowy uznał, że trzeba atakować Lewicę, bo celem strategicznym jest rozbicie i marginalizacja tej frakcji.

Więc na zawołanie najwierniejsi żołnierze medialni obozu libkowego rzucili się w wir walki i pisali całe elaboraty na temat „zdrady lewicy”, bo nie chciała, żebyśmy stracili tę kasę. Ja też uważałem, że ryzykowanie, że nie dostaniemy tych pieniędzy, bo się komuś ubzdurało, że rząd PiS upadnie z tego powodu w ciągu paru dni, to absurd. Pamiętacie zresztą tę awanturę zapewne doskonale.

Dlaczego więc jak na razie nie widać grillowania PSL? Przede wszystkim dlatego, że PO z przystawkami nie uważa PSL za zagrożenie dla siebie, ale „wartość dodaną”, bo PSL walczy o „towar elektoralny” na wsi, a nie w dużych miastach. Więc nie spodziewam się podobnej awantury skierowanej przeciwko PSL. Nie będzie kilku wstępniaków redaktorów naczelnych na temat „zdrady PSL za kasę”.

Na razie przedstawiane jest to jako „sprytny manewr PSL, żeby obejść Ziobrę”. Czyli próba uruchomienia instynktu antyziobrowego wśród „silnych razem”, żeby ogryzając tę kość nie myśleli o tym, że PSL przecież rozmawia z wrogiem „niszczącym demokrację i wolne sądy”.

Może pojawi się jeden czy drugi wzmożony, który skrytykuje PSL, ale wielkiej nagonki i zorganizowanej kampanii medialnej raczej nie będzie.

Żeby było jasne, nie mam nic przeciwko likwidacji Izby Dyscyplinarnej i zawsze uważałem, że dla jakichś libkowych pięciowymiarowych szachów czy pisowsko-ziobrowych wizji nie należy ryzykować kasą unijną. Tak samo uważałem w sprawie KPO i tak samo uważam teraz. Nie interesują mnie przepychanki przy korycie i medialne histerie. Interesuje mnie czy trafią do nas fundusze. Tak jak zapewne przytłaczającą większość osób w tym kraju.

Xavier Woliński