Melancholia Jeffa Bezosa

Foto: Daniel Oberhaus, 2019

Czytam, że „Jeff Bezos angażuje topowych naukowców w walkę ze śmiercią. 3 mld dolarów na start”.

Trzy miliardy. Trochę mało, chyba nie do końca wierzy w to, więc ręka mu zadrżała. Ale nadal śmiertelność ludzka to jest dla nich obraza. Może nie tyle ludzka, co ICH śmiertelność. Co ich w sumie obchodzi ludzkość? To jest materiał do produkowania bogactwa. Zużywają się, tracą wartość produkcyjną, mogą umierać. Ale ONI? A więc to osobista obraza.

Wyobraźcie sobie, jesteście jedną z najbogatszych osób na świecie, osiągnęliście już wszystko, co można osiągnąć materialnie. Nawet w kosmos polecieliście. A tu jakaś biologia wam śmie pluć w twarz? Przecież to absurd!

W pewnym wieku dociera do nich, że zaraz zostaną wyzerowani i stracą władzę, nie będą wiedzieli co się dalej będzie działo z ich majątkiem. A nawet nazwiskiem. To jest absolutnie nieznośne. Do tej pory wszystko szło jak po maśle, rzeczywistość naginała się pod presją ich woli. Ale ta paskudna świadomość, że jest się wciąż człowiekiem… Taką łysą małpą jak cała reszta tych proli. Coś nieprawdopodobnego.

Czy nie widzicie, że ich cierpienie jest większe niż nasze?

Xavier Woliński