Rozbieranie nacjonalistów przez PiS

Zdjęcie: https://commons.wikimedia.org/wiki/File:MW_na_Marszu_Niepodleg%C5%82o%C5%9Bci_2015.jpg

Hasło tegorocznego Marszu Niepodległości 2021 to „Niepodległość nie na sprzedaż”, unikatowy przypadek autoironii.

Hasło świadczy o próbie wyparcia faktu, że nigdy jeszcze PiS nie był tak blisko swojego długofalowego celu, jakim jest podporządkowanie sobie Marszu Niepodległości i struktury za nim stojącej. To z tego powodu poszły przede wszystkim te miliony z rządu.

PiS tutaj niczego nie ukrywa, od początku plan jest czytelny. Dla środowisk nacjonalistycznych i szczególnie Konfederacji to jest większy kłopot niż dla nas. Dalsze blatowanie się z rządem będzie dla bardziej „buntowniczo” nastawionych grup nacjonalistycznych potężnym kłopotem. Te obawy widać już w tekstach niektórych środowisk nacjonalistycznych.

Ciekawe jak to mają zamiar rozegrać. Próba siłowego przejęcia marszu przez PiS kilka lat temu się nie powiodła, więc zaczęli działać bardziej długofalowo. Nacjonalizm ma długie tradycje bycia „koncesjonowanymi radykałami”. Tak było za Dmowskiego, kiedy endecja robiła za pomagierów caratu (z tego powodu zerwało z nimi legendarne środowisko Związku Młodzieży Polskiej „Zet” i rozpoczęło swoją epicką podróż w kierunku radykalnej lewicy), potem w PRL mieliśmy „koncesjonowanych nacjonalistów” endeckich, całkiem nieźle umocowanych w strukturach państwa. PiS idzie zgodnie z tą tradycją i powołał odpowiedni ku temu instytut „patriotyczny”.

To oczywiście doprowadzi do rozkładu tego środowiska i rozmaitych konfliktów i ambicji. Dla „nacjonalistycznej” frakcji Konfederacji Marsz Niepodległości to ich matecznik i największe żerowisko. Jeśli nie chcą zostać zdominowani a następnie skonsumowani jak dawniej Giertych, to będą musieli podjąć jakąś walkę, a ta może być brutalna biorąc pod uwagę, co już do tej pory pisowskie służby robiły z niektórymi środowiskami skrajnie nacjonalistycznymi. 

Będzie na pewno na co popatrzeć, ale porównując „wagę” graczy myślę, że panowie Bosak i Winnicki są, że tak powiem, na dość słabej pozycji, bo ani nie dysponują doświadczeniem Kaczyńskiego w takich rozgrywkach, ani zapleczem finansowym i organizacyjnym. Chyba że już pogodzili się z przegraną.

Będzie ciekawie, choć zapewne najwięcej będzie działo się na zapleczu i pod dywanem.

Czasy jednak świetności, rzekomo „antysystemowego” potencjału buntowniczego Marszu Niepodległości raczej już są za nami. Nacjonaliści sami piszą, że zmarnowali 10 lat i jedyne co wygenerowali z siebie to marnej jakości politykierów z Konfederacji. Organizacyjnie są słabsi niż kiedykolwiek, nie ma już nawet tej nadziei w nich co w początkowej fazie „sukcesu” Marszu Niepodległości, kiedy wydawało się, że faktycznie zaraz będziemy mieć tu potężne organizacje narodowo-radykalne w każdej dzielnicy.

 Nic takiego się nie stało, „na dole” jak ich nie było w realnej, a nie bojówkarskiej, działalności, tak ich nie ma. A „na górze” PiS im właśnie próbuje zjeść ich jedyną masową imprezę.

Gdybym był „wierzącym” narodowym radykałem, to właśnie teraz łapałbym potężną depresję polityczną.

Postscriptum

– Uważamy go za koncesjonowanego narodowca i zagrożenie dla naszej formacji – mówi jeden z polityków Konfederacji o Bąkiewiczu. Rzeczpospolita zapytała, co sądzą o pompowaniu kasy w jego inicjatywy „narodowe”.

– Sytuacja z Bąkiewiczem przypomina sprawę Mariana Kowalskiego, byłego wiceprezesa Ruchu Narodowego, który po objęciu władzy przez PiS był pompowany przez TVP. Teraz jego rolę przejął Bąkiewicz, jednak wszedł w to z większą intensywnością, bo napędzany przez dotacje – ocenia polityk Konfederacji.

Oficjalnie jednak nie mogą iść na zwarcie, bo doszłoby prawdopodobnie do rozłamu przed Marszem Niepodległości i wielką awanturą, co ani jednej ani drugiej stronie nie służy na razie.

Dlaczego nie dochodzi do otwartego sporu z Bąkiewiczem? – pyta Rzeczpospolita. Z ich rozmów wynika, że chodzi o niepsucie atmosfery wokół sztandarowej imprezy narodowej – Marszu Niepodległości.

Na razie Ruch Narodowy (nacjonalistyczna część Konfederacji) jest formalnie współorganizatorem Marszu Niepodległości, ale rosną napięcia. Początkowo komitetowi marszu przewodził Winnicki, jednak z czasem stery organizacyjne przejął Bąkiewicz.

Wiele wskazuje jednak, że konflikt będzie się nasilał, a uzależnienie od rządowych pieniędzy rosnąć, podsumowuje swoje rozmowy gazeta. – Tak wysokie dotacje nie mogłyby mieć miejsca bez zgody Jarosława Kaczyńskiego – mówi jeden z polityków PiS.

To takie małe postscriptum do mojego powyższego tekstu. Już teraz najbardziej radykalne grupy nawołują do bojkotu „pisowskiej imprezy”. Ciąg dalszy zapewne nastąpi.

Xavier Woliński