Społeczeństwo jednak istnieje

“Naprawdę istnieje coś takiego jak społeczeństwo” – powiedział chory
na COVID premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson, komentując powrót
byłych pracowników ochrony zdrowia NHS (brytyjskiego odpowiednika NFZ)
ochotniczo do pracy. Tak, to mówi szef Partii Konserwatywnej, tej samej
partii na której czele stała Margaret Thatcher, guru neoliberałów, która
powiedziała słynne “Nie ma czegoś takiego jak społeczeństwo, są tylko
jednostki i rodziny”.

Tak więc owszem, coś się kończy, narracja
neoliberalna upada na naszych oczach i kompromituje się na skalę
większą niż w 2008 roku. Do naszych popłuczyn po Thatcher jeszcze to nie
dotarło sądząc po tym czego domagają się w senacie, żeby dodać do i tak
koszmarnie złej “tarczy antykryzysowej”. Tam mamy jakiś festiwal życzeń
jak z lat 90. To jest dla mnie jakieś zgromadzenie leśnych dziadków
odklejonych od rzeczywistości. Dotyczy to nie tylko “wybitnych umysłów z
liberalnej opozycji”, ale też wodza z Nowogrodzkiej. To co widzimy to
łabędzi śpiew, bo nadchodzą całkiem inne czasy, które wytworzą zupełnie
inne figury na tej szachownicy.

To jeszcze nie znaczy, że świat po COVID będzie znacząco lepszym
miejscem, bo potęga skoncentrowanego kapitału i potęga sił autorytarnych
wciąż jest ogromna i już trwają prace nad wytworzeniem nowej ideologii,
która ma uzasadnić istnienie ich skoncentrowanej władzy. Teraz pewnie
pod pozorem “dbania o zdrowie i walki o czystość (także rasową)”. I
dlatego od nas zależy w którym kierunku to pójdzie, od naszej pracy,
która zaczyna się już teraz.

Nie wiem czy nasze pokolenie
podoła. Całe niemal życie poświeciłem budowaniu organizacji i rozwijaniu
idei na takie czasy. Wiedziałem, że ten system skazany jest na porażkę.
Jako czytelnik Wallersteina, który od wielu lat mówił aż do dnia swoje
śmierci, że żyjemy w czasach bifurkacji, rozwidlenia dróg i to od
naszych działań będzie zależało czy pójdziemy w kierunku większego
zamordyzmu i systemu kastowego, czy w kierunku wolności i
społeczno-ekonomicznej równości.

Ale mimo że jestem dumny z
dokonań kolegów i koleżanek, z wielkiego wysiłku jakie włożyli i wciąż
wkładają w budowanie zalążków “nowego w skorupie starego” w ramach
różnych organizacji, to naprawdę daleki jestem od stwierdzenia, że
jesteśmy do tego odpowiednio przygotowani. Ale z drugiej strony nowe
czasy, tworzą nowe możliwości. Kiedyś działaliśmy w świecie w którym
większości roiło się, że będzie trwał wiecznie. Ale teraz chyba wszyscy
widzimy, że coś się skończyło. A więc może więcej osób będzie chętnych,
żeby zacząć w  końcu na poważnie budować alternatywy?

Jeśli nie,
to następne pokolenia, potomkowie tych którzy przeżyją, będą żyć w
systemie jak z Nowego Wspaniałego Świata Huxleya. A przecież to co
widzimy obecnie to zaledwie uwertura do prawdziwego kryzysu, który
dopiero się rozpędza. Razem możemy wygrać, ale przeciwnik, choć mniej
liczny, jest mistrzem w tworzeniu podziałów wśród “poddanych”.

Xavier Woliński