Kościół polski a lewica

image

Ostatnio kolega prowadzący fanpage Przemyślenia lewaka przedstawił w komentarzach myśl, że powinniśmy spróbować zbudować w ramach Kościoła katolickiego jakąś frakcję lewicową, żeby móc skorzystać z zaplecza ludzkiego i infrastruktury tej organizacji, tak jak robi to obecnie prawica. Jego zdaniem oddaliśmy to pole zbyt łatwo.

Nie jestem przekonany do tego pomysłu. Słusznie kolega zauważa, że z pierwotnym chrześcijaństwem łączy nas wiele idei – opowiadanie się po stronie ubogich, szacunek wobec bliźniego kimkolwiek jest, a nawet sprzeciw wobec władzy – wszak Jezus został za bunt wobec ówczesnej władzy świeckiej i religijnej ukrzyżowany.

Niewątpliwie tak rozumiane chrześcijaństwo mogłoby być naszym potencjalnym sojusznikiem w wielu sprawach, gdyby w Polsce takowe w szerszej skali zaistniało. Niestety nie jestem przekonany czy dotyczy to w istotnym stopniu dzisiejszego polskiego Kościoła katolickiego.

Przede wszystkim jako instytucja jest mocno zaangażowany w procesy związane z kapitalizmem, mimo czasem werbalnego sprzeciwu. Masowa reprywatyzacja majątku kościelnego, często ze szkodą dla usług publicznych spowodowała, że jest to obecnie jedna z najsilniejszych ekonomicznie organizacji w Polsce. Interes gospodarczy kleru jest wyraźnie przechylony w kierunku interesów posiadaczy.

Oczywiście istnieją instytucje w ramach Kościoła, które mają za zadanie realizować pewne funkcje związane z pomocą biednym. Ale najczęściej nie ma to nic wspólnego z systemową zmianą ich sytuacji. Często też występuje wręcz poczucie wyższości ze strony pomagających, jak jest to w przypadku księdza Stryczka i jego akcji Szlachetna Paczka. Polski Kościół zatrzymał się więc na rozdawaniu czasem chleba, ale już raczej nie pyta dlaczego ludzie tego chleba nie mają.

Kolega marzy, żeby kiedyś ksiądz z ambony wezwał wiernych na mszy do blokady eksmisji rodziny, czy starszej osoby. Oczywiście może się udać przekonać pojedynczego księdza do takiej akcji, ale całkiem prawdopodobne, że zostałby natychmiast skarcony przez przełożonych za nawoływanie do niepokojów. No i pozostaje pytanie: dlaczego dotąd żaden ksiądz spontanicznie niczego takiego nie zrobił. Chyba wie, co się dzieje u niego w parafii? Przecież nikt nie broni rozwijać katolikom takiej działalności niezależnie od nas.

Kilkukrotnie obserwowałem działania księży w sytuacji konfliktów społecznych. Kiedyś we Wrocławiu robotnicy budowlani, domagający się zaległych wypłat, rozpoczęli okupację biura wrocławskiej firmy “Jedynka”, przetrzymując dodatkowo w nim część szefostwa. Konflikt trwał kilka dni. Anarchiści i inni lewicowcy zorganizowali akcję solidarnościową, Jedzenie Zamiast Bomb dostarczyło posiłki, lokalni pracownicy MPK podesłali autobus w którym można było się ogrzać i odpocząć.

W niedzielę przybył ksiądz, wezwany przez szefa lokalnej Solidarności. Odprawiono mszę, a przedstawiciel Kościoła wezwał robotników do zakończenia protestów. Lokalna biurokracja Solidarności także wywierała na nich presję w tym celu. Jedynie radykałowie lewicowi nawoływali do nie odstępowania dopóki pieniądze nie zostaną wypłacone. Mówiliśmy, że jeśli teraz się złamią, to wypłat nie zobaczą. Szef Solidarności wyzwał nas od prowokatorów i nakazał policji, żeby nas usunęli. Dość powiedzieć, że robotnicy pod potrójną presją policji, kleru i biurokracji związkowej się złamali i opuścili budynek. Oczywiście pieniędzy nie zobaczyli, firma ogłosiła upadłość, żeby uciec przed wierzycielami.

Rola Kościoła jest niestety wybitnie negatywna, jeśli chodzi o kwestie społeczne w naszym kraju. Od początku III RP instytucjonalny Kościół i związany z nim związek Solidarność osłaniali parasolem reformy Balcerowicza. W zamian jako pożywkę dla wiernych, często biednych, rzucali tematy takie jak zakaz aborcji, cywilizacja śmierci, a ostatnio walka z gender, homoseksualizmem i in vitro. W niektórych mediach, jak np. Radiu Maryja, próbowano także odgrzać nastroje antysemickie. Jedynie wtedy, gdy rządził akurat wrogi im rząd, sięgali także po kwestie socjalne, żeby w niego uderzyć. Ale w czasach rządów AWS-UW, czy PiS-LPR kler w przytłaczającej większości milczał, lub rozpętywał obyczajowe histerie, żeby odwrócić uwagę od ataku na prawa pracownicze, czy lokatorskie, obniżanie podatków dla bogatych itd.

Tak więc, jeśli jakiś szeregowy ksiądz przyjdzie do nas i powie, że podoba mu się nasza działalność i jest w stanie nas wesprzeć w konkretnej walce, to proszę bardzo. Ale nigdy coś takiego nie miało miejsca. Zazwyczaj nasza walka prowadzona jest samotnie. Pielęgniarki z którymi demonstrowaliśmy jako Federacja Anarchistyczna, mogły śpiewać religijne pieśni (kulturalnie zapytały, czy nam to nie będzie przeszkadzać), ale i tak pała policjanta na nich spadała i żaden ksiądz nie stanął w ich obronie na miejscu.

Przed wojną przecież też kler mógł poprzeć “ewangelicznie” lewicę. A mimo to ściśle trzymał się wrogiej prawom pracowniczym endecji, którą wspierał bezwarunkowo w wyborach oraz pomagał rozpętać antysemicką nagonkę, która skończyła się najpierw biciem Żydów na uczelniach i ulicach, a potem takimi wydarzeniami jak mord w Jedwabnem.

Warto też wspomnieć, że także środowisko opozycyjnej względem PRL tzw. “lewicy laickiej” dało się porwać złudzeniom co do intencji Kościoła. Adam Michnik napisał na ten temat słynna książkę “Kościół, lewica, dialog”. Część lewicowej opozycji sądziła, że Kościół zmienił się od czasów przedwojennych, aktywnie występuje po stronie uciskanych, a po upadku PRL dominującą frakcją będzie tzw. “kościół otwarty”. Jak się okazało, dla Kościoła był to jedynie niechciany sojusz taktyczny, który szybko po upadku poprzedniego systemu został zakończony. I to raczej środowisko post-KOR-owskie coraz bardziej przesuwało się na pozycje prawicowe, niż kler. Ostatecznie to potężna instytucja, mająca setki lat doświadczenia w tego rodzaju rozgrywkach.

Jako wolnościowiec mam jeszcze ten problem z kościołem, że jest to instytucja skrajnie hierarchiczna, konserwatywna i feudalna. Nawet jeśli pojawia się lewicujący ksiądz, jest szybko i brutalnie uciszany. Pozbawia się go prawa głosu, a nawet wtrąca w biedę. Jaka jest różnica w traktowaniu księdza Lemańskiego i arcybiskupa Wesołowskiego, chyba każdy widział? Z mojej perspektywy praktyka jest istotniejsza niż najpiękniejsza teoria, a struktura hierarchiczna reprodukuje hierarchiczne i niewolnościowe praktyki.

Jeśli ktoś chce, niech próbuje. Ja jestem mocno sceptyczny. Po pierwsze sam jestem niewierzący, więc trudno, żebym udawał chrześcijanina, po drugie moje doświadczenia są raczej negatywne, jeśli chodzi o tę kwestię. Może kiedyś coś się zmieni. Ale jednak, żeby uwierzyć, musiałbym najpierw zobaczyć.

Xavier Woliński
https://www.facebook.com/wolnelewo