Likwidator w Dzienniku Wschodnim, czyli wolność w kapitalizmie

Zdjęcie: https://twitter.com/JanSpiewak

Dzisiaj rano likwidator spółki wydającej „Dziennik Wschodni” z pomocą policji usunął z redakcji dziennikarzy i wymienił zamki, aby uniemożliwić im powrót.

Pracownicy alarmują, że nie mogli zabrać ze sobą dyktafonów i komputerów na których znajdują się prywatne wrażliwe dane bezpośrednio związane z obowiązującą ich tajemnicą dziennikarską.

Wszystko to tylko dlatego, że dziennikarze wykonywali swoją pracę. „Dziennik Wschodni” pisał o „betonozie”, krytykowali plany zabudowy Górek Czechowskich przez spółkę TBV. Problem w tym, że interesy z tą spółką robi współwłaściciel gazety (resztę udziałów posiadają sami dziennikarze), który zajmuje się też deweloperką.

Według redakcji Kalinowski próbował blokować krytyczne teksty o lokalnej inwestycji deweloperskiej. – Naszym zdaniem to zamach na wolność prasy. Nie zgadzamy się na podporządkowanie niezależnej gazety interesom deweloperów lub innych grup interesów – stwierdzili dziennikarze i inni pracownicy „Dziennika Wschodniego” we wspólnym oświadczeniu.

Tak wygląda w praktyce wolność słowa w kapitalistycznej rzeczywistości. Nie wolno naruszać interesów biznesu, bo cię zlikwidują, nie dadzą reklam, albo wytoczą proces na przetrwanie którego stać będzie tylko najbogatsze redakcje. To jest pierwsza i naczelna wytyczna. O resztę możecie się spierać i symulować, że macie jakąś „wolność”.

Xavier Woliński