Nierówności w Polsce

W Polsce 10 procent najbogatszych kontroluje 62 procent bogactwa (dla porównania 50 procent najmniej zamożnych ma więcej długów niż aktywów) i przechwytuje 38 procent dochodu. Jest to większy udział niż np. we Francji, do tego ostatniego kraju natomiast mamy zbliżony poziom emisji gazów cieplarnianych na głowę mieszkańca.

Tak wynika z World Inequality Report 2022 wydanego przez zespół naukowców skupionych w École d’économie de Paris. Sam raport jest obszerny i niezwykle ciekawy. Myślę, że będzie dało się z niego wycisnąć więcej informacji na niejeden post. W tym skupimy się na Polsce.

Autorzy raportu nazywają skok nierówności w wyniku transformacji gospodarczej lat 80-90 „spektakularnym”. W 1990 r. dolne 50% populacji przechwytywało 28 proc dochodu narodowego, podczas gdy dziś jest to zaledwie 20 proc. Dla porównania górne 10 procent przechwytywało wówczas ok. 22 proc. Potem, w wyniku przemian, to się odwróciło i następnie zaczęło gwałtownie rosnąć.

To oczywiście nie jedynie przypadek polski. We wszystkich krajach wschodnioeuropejskich było podobnie, choć w Rosji ten efekt był jeszcze bardziej „spektakularny” i dziś nierówności tam są większe niż w Polsce. Tutaj mamy poziom nierówności zbliżony do Niemiec, więc osiągnęliśmy swego rodzaju kapitalistyczną normę, gdzie mniejszość przechwytuje większość bogactwa. Można się oczywiście pocieszać, że są kraje gdzie jest z tym jeszcze gorzej. Ale bywa też lepiej. Np. mniejsze nierówności występują we Francji, Szwecji, Hiszpanii, czy Włoszech. Wszędzie oczywiście bogaci wygrywają.

Dla pocieszenia, jeśli chodzi o nierówności dochodowych pomiędzy kobietami i mężczyznami, w Polsce jest to poziom podobny do Szwecji (40 procent dochodów z pracy przypada kobietom w Polsce, w Szwecji 42 procent). W Niemczech i Włoszech jest z tym gorzej (w obu 36 procent). Wyraźnie widać, że w byłych krajach bloku wschodniego różnice płacowe są mniejsze. Średnia w zachodniej Europie to 38 procent, wschodniej 41 procent.

Co do emisji CO2, bo tym raport też się zajmuje. W Polsce średnio jest to 9.4 tCO2e na głowę i jest to poziom zbliżony do Francji czy Wielkiej Brytanii. Przy czym średnia, jak w przypadku bogactwa czy dochodu niewiele mówi. Najbiedniejsze 50 procent żyje w zasadzie osiągnęła już „cele europejskie” w emisji, bo tutaj emisja kształtuje się na poziomie 5,3 tCO2e na głowę. 10 procent najbogatszych emituje 27,2  na głowę, a 1 procent najbogatszych  gigantyczne 91,8 tCO2e na głowę.

To są oczywiście wartości podobne do tych światowych. We wszystkich krajach najbogatsi odpowiadają za największe emisje. Tymczasem jak wiadomo teraz walka toczy się o to, żeby za ekscesy kapitalizmu znowu zapłacili najbiedniejsi. Na poziomie lokalnym i globalnym.

W przyszłości przyjrzę się temu bliżej globalnie.

Xavier Woliński