Płonące toksyny i amerykański wrestling

Kaczyński znalazł już winnego pożaru toksycznych odpadów w Zielonej Górze.

– Tusk wykorzystuje każdą okazję, by budzić niepokój, nienawiść, stawiać różne zarzuty. To może być tragedia jakiejś kobiety, to może być, tak jak ostatnio, pożar, za który oni odpowiadają. Te śmietnisko na zachodzie to jest wynik ich rządów, tam jest mnóstwo tego rodzaju śmietnisk. To są niemieckie śmieci, to jest przywóz niemieckich śmieci, tak będzie Polska wyglądała, gdyby przyszli do władzy – ogłosił prezes na partyjnym pikniku w Stawiskach.

Wszystko fajnie, ale to oni rządzą od ośmiu lat i nie potrafili poradzić sobie z działaniami tzw. „mafii śmieciowej”? Przecież chemiczne odpady są przechowywane w skandaliczny sposób w całym kraju i to nie jest odosobniony przypadek. Np. w Częstochowie nielegalny magazyn tego rodzaju został przez policję odkryty w 2018 r. i do dzisiaj nie złapali wszystkich odpowiedzialnych. Prokurator, który na Górnym Śląsku się zajmował mafią śmieciową i próbował powiązać rozmaite wątki został odsunięty, odebrano mu wszystkie związane z tym sprawy.

Proceder polega na wynajmowaniu przez podstawione „słupy” magazynów, gdzie podrzuca się, często bez wiedzy właścicieli, toksyczne odpady, a następnie je porzuca i „znika”. I to trwa od lat. Odpady nie pochodzą tylko z Niemiec, ale z wielu krajów, które same siebie najwidoczniej bardziej szanują. Polska najwidoczniej może być śmietnikiem i mało kogo to obchodzi. W końcu „wolny rynek to wszystko wyprostuje”, prawda?

Ale oczywiście zamiast drążyć sprawę, wszystko zostaje zamienione w typową personalną nawalankę Kaczyński kontra Tusk. Obawiam się jednak, że ludzie mają już powoli dość tych igrzysk i nie wystarczy już im ta zabawa w amerykański wrestling. Kaczyński to chyba zaczyna przeczuwać i puszczają mu powoli nerwy, bo się zaczął przyczepiać nawet do rudego koloru włosów Tuska i go przezywać niczym kilkuletni uczniak.

To jest naprawdę męczące, bo jest mnóstwo spraw zaległych do załatwienia, a oni się bawią jak na koloniach szkolnych. Czego jednak się spodziewać po osobach, które całe dorosłe życie spędziły w sejmie? To jest życie jak na wiecznej wycieczce szkolnej, w oderwaniu od realnego życia zwykłych ludzi. Pewnych rzeczy nie widać w badaniach. Można je tylko wyłapać żyjąc wśród tych właśnie ludzi.

Politycy z długim stażem tego nie rozumieją, bo skąd mieliby to wiedzieć? To jest jedna z patologii tego systemu – wieczni posłowie żyjący w alternatywnej rzeczywistości.

Xavier Woliński