Proste chłopaki po polibudzie patrzą na pielęgniarki

data codes through eyeglasses Photo by Kevin Ku on Pexels.com

Czasami wystarczy dać komuś mówić i się sam zaora. Wyborcza wydrukowała głosy informatyków „oburzonych” tekstem, który ukazał się na jej łamach: „A niby dlaczego programiści mają płacić mniejszy podatek niż nauczycielki czy pielęgniarki?”

Próbka opinii: „dużo zarabiam i czemu mam płacić na patologię”, „mój wkład w gospodarkę jest większy niż nauczyciela”. „przyciągam zagraniczne firmy, czyli to czysty zysk dla Polski”.

Oczywiście pojawia się też kompletne niezrozumienie idei progresji podatkowej: „Niech wszyscy płacą tyle samo np. 1000 zł miesięcznie. Przecież bułka w sklepie kosztuje tyle samo dla każdego”. Jakby mu to powiedzieć, że podatek 1000 zł dla kogoś, kto zarabia 2000 z kawałkiem na rękę to jednak co innego niż 1000 zł dla kogoś, kto zarabia np. 15 tys…

„System podatkowy dla branży IT (ale też outsourcingu, prawa międzynarodowego, księgowości) powinien być konkurencyjny w skali globalnej”. Czyli innymi słowy, mamy wszyscy dążyć do zerowych podatków dla tej branży, a za drogi dojazdowe, za ich studia (najczęściej przecież kończą najlepsze uczelnie w Polsce, czyli publiczne, z naszych podatków utrzymywane), a najlepiej jeszcze, żebyśmy w lektykach ich nosili i prosili, żeby łaskawie nie uciekali do Czech, co zresztą podobno już dawno masowo mieli zrobić. A ciągle tu siedzą…

To są oczywiście bardzo opinie zaczerpnięte z bardzo specyficznego forum. Sporo pracowników i pracownic branży ma całkiem odmienne poglądy, są także czytelnikami i czytelniczkami moich tekstów o poglądach zbliżonych do moich. Z paroma też parę rzeczy w życiu zrobiłem prywatnie, ale także aktywistycznie.

Niemniej jednak nie da się ukryć, że niektórym się wydaje, że są rasą panów, która bez pielęgniarek sobie poradzi (do pierwszej poważniejszej choroby można mieć takie złudzenia). Wydaje mi się, że ostatnie lata trochę powinny uświadomić to, kto tu jest kluczowym pracownikiem. Okazało się, że informatyk na zdalnym umarłby z głodu, gdyby nie pracujący mimo zagrożenia dostawcy pizzy, a jeśli coś złapał, to bez pomocy ze strony pracowników i pracownic ochrony zdrowia padłby na „byle wirusa”.

No i prędzej AI zastąpi przeciętnych programistów (a zwłaszcza tak zrewolucjonizuje samą ideę programowania, że dzisiejsze umiejętności staną się zbędne), niż pielęgniarki. Zawody wymagające bezpośredniego kontaktu z innym człowiekiem są najmniej narażone, by nie powiedzieć, że w ogóle nie są narażone, na zastąpienie przez maszyny. Nie są jednak odpowiednio wynagradzane, zwłaszcza biorąc pod uwagę właśnie „przyszłościowość” tych zawodów.

Problem w tym, że tego rodzaju osoby nie bardzo znają się na tematach ogólnych, są zazwyczaj „chłopakami po wyższym technikum”, a próbują pozować na „elitę intelektualną”. I owszem, są jednostki, które starają się wychodzić poza swoją niszę, czytać o rzeczach spoza swojej wąskiej branży, interesować się „światem ludzi”, czyli, tfu, humanistyką, naukami społecznymi. Ale sądzę, że to są wyjątki. Reszta powtarza ultraliberalne i konserwatywne „oczywiste oczywistości”, którymi nasączona jest cała nasza masowa publicystyka. Wydaje im się, że sami na to wpadli, że są geniuszami, którzy odkryli powszechne prawa rządzące ludzkością, a jedynie powielają powszechnie dystrybuowany pogląd.

Kiedy mnie już któryś ze znajomych z tej branży zirytuje powtarzaniem durnot „na chłopski rozum” i zaczyna się rozkręcać, to mu złośliwie przypominam, że jest „prostym programistą po polibudzie”, więc niech się miarkuje i trochę pokory wykazuje, kiedy wchodzi w obszary o których, siłą rzeczy, nie może mieć pojęcia. O ile oczywiście nie włożył odpowiednio dużo wysiłku, żeby się z nimi zapoznać, ale przecież wiemy, że najczęściej tego wysiłku nie wkłada, bo pieniędzy z tego nie będzie, tylko cytuje bzdury od Mentzena, czy jakiegoś libkowego publicysty. Przetworzone dodatkowo przez dziesiątki memów.

Generalnie uważam, że w tym kontekście warto wyróżnić i docenić te osoby, które wykonują techniczne zawody, a jednocześnie potrafią mieć szersze spojrzenie na rzeczywistość i wkładać wysiłek w zdobywanie wiedzy poza swoją branżą. Ale to dotyczy wszystkich zawodów generalnie. I takim pozytywnym akcentem chciałem ten generalnie złośliwy tekst zakończyć.

Xavier Woliński