Rok od męczeńskiej śmierci Doroty. Co robią politycy?

Fot: Plakaciary

Pamiętacie Dorotę, która w cierpieniach umarła w szpitalu w Nowym Targu? Mija rok od tego wydarzenia. Wówczas trąbiły o tym wszystkie libkowe media i politycy. Dziś już to wydarzenie, tę gehennę, którą przeszła, wspominają niemal wyłącznie organizacje zajmujące się tematem dostępu do aborcji.

Dorota, 33-letnia kobieta w ciąży, zmarła 24 maja 2023 roku w szpitalu im. Jana Pawła II. Jej śmierć była wynikiem serii błędów medycznych i nieodpowiedniego postępowania personelu szpitala. Dorota trafiła do szpitala po odeszły jej wody płodowe w 20. tygodniu ciąży. Mimo stwierdzenia “totalnego bezwodzia”, personel medyczny nie podjął odpowiednich działań, które mogłyby uratować jej życie, takich jak indukcja poronienia i podawanie antybiotyków oraz sterydów.

Dorota spędziła trzy dni w szpitalu, cierpiąc na silny ból głowy i rosnące wskaźniki zapalenia, ale nie zmieniono jej antybiotyków ani nie poinformowano o prawdziwym stanie jej zdrowia. Gdy Dorota straciła przytomność i znalazła się w stanie wstrząsu septycznego, lekarze stwierdzili obumarcie płodu. Dorota zmarła, choć żadne prawo nie zakazuje ratowania jej życia w takiej sytuacji. Także prawo antyaborcyjne.

Gdzie teraz ci politycy, którzy sobie kwestią aborcji wycierali gębę, a takie przypadki jak Doroty, czy Izabeli z Pszczyny wykorzystywali cynicznie w kampanii wyborczej. Dziś Tusk z ekipą już opracował inne techniki mobilizacji wyborców (poprzez strach i nacjonalistyczne wzmożenie) i już go temat mało interesuje.

Po wyborach rząd nie zdecydował się na podjęcie konkretnych działań w celu zmiany obowiązujących przepisów. Ministerstwo Zdrowia zignorowało doświadczenie aktywistek walczących o prawo do aborcji, nie zapraszając ich do zespołu zajmującego się bezpieczeństwem kobiet.

„Rok po śmierci Doroty jesteśmy wciąż w tym samym miejscu. Politycy, zamiast działać, ukrywają się za komisją ds. aborcji.

Nasza frustracja rośnie, bo zamiast obiecanej zmiany, mamy do czynienia z obojętnością i cynizmem rządzących. Tragedia Doroty powinna była stać się katalizatorem zmian, a stała się jedynie kolejnym dowodem na to, jak mało znaczą dla polityków życie i zdrowie kobiet w Polsce” – napisano na stronie grupy Legalna Aborcja.

Podobne stanowisko ma Aborcyjny Dream Team, informując, że od tamtej pory nic się nie zmieniło.

Jak pewnie się spodziewacie, w ogóle mnie to nie zaskakuje. Tusk przeżywa teraz powrót do prawicowych korzeni i zaczyna wchodzić powoli w buty Orbana. Mury, zasieki, straszenie uchodźcami. Temat aborcji wykorzystał w kampanii, organizował marsze „miliona serc”. Pamiętacie ten marsz, gdzie cynicznie wykorzystał z kolei sprawę pani Joanny, która była przeczołgiwana przez policję po zażyciu tabletki poronnej? A potem nawet jej na ten marsz nie zaprosił, tylko zrobił z tego zwykłe wodolejstwo o „uśmiechniętej Polsce”.

Ja już na tę wykrzywioną gębę, udającą uśmiech, patrzeć nie mogę.

Pamiętajmy, walka nie kończy się, bo polityk coś obiecał kiedyś i już nie bardzo pamięta nawet, o czym tam bajerował. Walka w sprawie wolności kończy się, kiedy wolność zostaje wywalczona. Ten rząd trzeba po prostu zmusić.

Xavier Woliński