Sprawa „groźnego graffiti” na kościele, ciąg dalszy

Gdyby wam umknęło: jedna dobra, druga zła informacja. Kolejna osoba, którą zatrzymała policja w „niezwykle groźnej” sprawie napisów na warszawskim kościele, nie dostała aresztu, czego domagała się prokuratura, ale tym razem sąd odrzucił wniosek. Informuje nieoceniony kolektyw antyrepresyjny Szpila z którego członkiniami mam nagrany podkast i wkrótce się pojawi.

Druga informacja jest taka, że pierwsza osoba nadal siedzi w areszcie i czeka na decyzję sądu w sprawie zażalenia, które złożył obrońca.

To dla mnie jest fascynujące. Policja niesamowicie sprawnie zadziałała w tej sprawie. Jeszcze nigdy czegoś podobnego nie widziałem, kiedy któryś ze znajomych zgłosił coś na policję, albo próbował ją wezwać nawet w sytuacji zagrożenia życia.

Parę osób okradziono lub pobito i policja nieszczególnie kwapiła się do takich błyskawicznych akcji w stylu Szerloka Holmesa. No, ale jedno to ludzkie życie, zdrowie, a co innego święte mury. W Polsce panuje zupełnie inna hierarchia wartości niż w moim porządku etycznym. Powinienem się już przyzwyczaić, ale jakoś nie umiem.

A co do samych murów, to tak dzisiaj się zastanawiałem, czy gdyby to graffiti przetrwało sto lat, to czy by się stało „zabytkiem”, jak te, czasem dość nieporadne, graffiti z Pompejów i czy za zamazanie tych napisów groziłby wtedy areszt?

Ot, zagadka.

Xavier Woliński