Umarły dziesiątki tysięcy i cisza

Ostatnio coraz więcej pojawia się pytań, dlaczego w Polsce nie przeżywamy nadmiarowych zgonów wynikających z tąpnięcia w systemie ochrony zdrowia z powodu pandemii.

Liczba tego rodzaju zgonów sumarycznie na pewno przekroczy znacznie poziom 100 tysięcy. W zeszłym roku tych nadmiarowych zgonów było 70 tysięcy, w tym roku pewnie nie będzie lepiej. To jakby wymarł cały Płock albo Elbląg. I nic. Żadnego w sumie wstrząsu. Ginie kilkadziesiąt osób w katastrofie lotniczej i mamy tysiące żałobników na ulicach, miesięcznice, rocznice. Wymierają niemal całe miasta i cisza.

To jest dramat. On gdzieś w nas siedzi i gdzieś się w końcu ujawni.

Rządzący to wiedzą, że będą pierwsi na celowniku. W końcu to oni odpowiadają za system od wielu lat, nawet jeśli zaniedbania ciągną się znacznie dłużej. Ale to że jesteśmy w czołówce nadmiarowych zgonów obciąża przede wszystkim nich, zwłaszcza, że III RP współtworzyli. Nie ma od tego ucieczki. Taki mamy kraj, a to nie jest kraj dla starych ludzi, słabych ludzi, niezamożnych ludzi, niewpływowych ludzi.

Rządzący doskonale sobie z tego zdają sprawę, dlatego są w takim rozedrganiu, dlatego toczą się już walki nawet nie pod dywanem, ale wymiana ciosów jest już publiczna, na Twitterach i w mediach. Widać to też w pismach prawicowych. Coraz częściej czytamy wezwania, żeby się opamiętali, bo co ci pismacy zrobią bez dotacji państwowych? Katastrofa smoleńska, a potem rządy PiS podbiły im sprzedaż na lata, ale teraz to wszystko się wypala. Boją się.

Ten deszcz unijnych pieniędzy wcale nie musi im pomóc, na co bardzo liczą, a czego tak bardzo boi się opozycja. W końcówce rządów PO też gospodarka powoli odbijała się po kryzysie finansowym i dlatego byli pewni zwycięstwa. A więc nawet jak się w końcówce tej kadencji pojawi kasa unijna, to już może być za późno. A gdzieś ten gniew za te ukryte zgony, za ten lockdown, za wszystko będzie musiał znaleźć ujście. Nawet więc jeśli PiS porzuciłby wszelkie ideologiczne szarże i zajął się wyłącznie konkretami ważnymi dla większości ludzi w tym kraju, to i tak może ich zmieść. Co z tego, że Churchill wygrał wojnę? Po wojnie czekała go przegrana.

A teraz z pandemią niby wygramy jakoś tam, ale nadal połowicznie (ponieważ sporo osób się nie zaszczepi, bo nie chce i tu nawet rosnące tempo szczepień nie pomoże), wiele osób będzie miało kłopoty osobiste, finansowe. Ktoś za to odpowie i niemal zawsze są to aktualnie rządzący.

Oczywiście prorokować jest trudno, ale faktem jest, że zaczynają się zachowywać jak PO po odejściu Tuska. Gubią się, nie wiedzą w którym kierunku iść. Nowy Ład niby jest, ale nikt go nie widział (choć wszyscy zażarcie już o niego się kłócą). Cóż, może by się jakoś pozbierali, ale ludzie też zapamiętali, że w środku pandemii zamiast ochroną zdrowia bujali łódką ideolo i rozpętali aborcyjna wojnę. To wszystko się skumuluje. Tylko cud mógłby ich uratować. Jakaś zakonnica na pasach?

Xavier Woliński