Węgierscy „silni razem” nie dali rady. Sam program negatywny to za mało

Krótko, bo o czym tu się rozpisywać. Wstępne wyniki wyborów na Węgrzech i klęska „zjednoczonej opozycji” pokazuje, że samo hasło odsunąć PiS… przepraszam Fidesz od władzy to trochę jednak za mało, żeby zrealizować to w praktyce.

Jak zbieranina „Zjednoczeni dla Węgier” od ichniejszej Konfederacji, poprzez ichniejszych libków aż po ichniejsze SLD mogła stworzyć spójną wizję konkurencyjną wobec tej Orbana? Nawet gdyby reguły gry były bardziej uczciwe to i tak prawdopodobnie by nie wygrali.

Jak zmiana jednego prawicowca na innego miała porwać ludzi? Lansowany na lidera tej koalicji Márki-Zay ogłosił swego czasu, że jest przeciwnikiem płacy minimalnej i chciałby przekształcić Węgry w „raj podatkowy”.

Dajcie spokój. To tak jak u nas. Gadają libkowe głupoty, a potem dziwią się, że PiS dalej rządzi. No co ja mam poradzić. „Silni razem” jak widać i tu i na Węgrzech to jest najlepszy sojusznik rządzących. Sama nienawiść do sprawującej władzę partii to trochę za mało na sukces.

Xavier Woliński