Atak na wolne sądy!

Bezprzykładny atak Balcerowicza na wolne sądy! – tak brzmiałby nagłówki w dzisiejszych mediach opozycyjnych, gdyby był on członkiem PiS.

Balcerowicz był łaskaw napisać przydługi i chaotyczny artykuł we wczorajszej Rzeczpospolitej, który dla was postarałem się przeczytać, choć to był bolesny dla rozumu i godności człowieka proces. Przede wszystkim czołowy ideolog transformacji i kapitalizmu, napisał coś, co wśród „obrońców niezależności sądów” powinno spowodować ostracyzm:

„Walcząc o to, by sądy były niezależne, trzeba jednocześnie pamiętać, że takie sądy wymagają stałej, w razie potrzeby krytycznej analizy ze strony rozmaitych fachowych środowisk. To jest jedyny zewnętrzny mechanizm kontroli jakości decyzji sędziów. Bez niego środowisko sędziowskie zamieniłoby się w kastę.”

Chodzi o decyzje sądów, które podważają umowy, jakie banki zawierały z tzw. „frankowiczami” z powodu, zdaniem sądów, zawartych tam postanowień niedozwolonych, zwanych klauzulami abuzywnymi. Jeśli interesują was szczegóły, polecam poczytać któryś z licznych ostatnio wyroków w tej sprawie. W każdym razie sądy przyznają rację „frankowiczom”, a środowisku bankowemu to oczywiście bardzo nie w smak. Sąd Najwyższy wkrótce ma przedstawić obowiązującą wykładnię, więc lobby bankowe rzuciło wszelkie siły na front.

Na czele z ich lobbystą, czyli Balcerowiczem, którego fundacja Forum Obywatelskiego Rozwoju jest hojnie sponsorowana przez fundacje związane z bankami. Przy okazji można się zastanowić, czy jest uczciwe, kiedy ktoś próbuje występować w roli „niezależnego eksperta” przedstawiając się jako profesor SGH, a tak naprawdę występuje jako lobbysta, co powinno być zaznaczone wyraźnie w artykule, żeby czytelnik wiedział z kim tak naprawdę ma do czynienia. Jeśli ja występuję np. w mediach w sprawach lokatorskich, to przedstawiam się jako aktywista Akcji Lokatorskiej, a nie „niezależny ekspert”. Ale widocznie to jest błąd, bo przeciwnik takich skrupułów nie ma.

Tak czy owak, nie mnie wyrokować kto miał rację w sporze, bo się nie znam. Sądy uznały, że banki użyły niedozwolonych klauzul i tyle. No, ale wiadomo, sądy sądami, ale muszą sądzić, tak jak my chcemy i wyroki mają podlegać dodatkowo weryfikacji jakiś bliżej niesprecyzowanych „fachowych środowisk” (może reprezentantów samych banków? Albo nadsędziów z fundacji FOR?). Jak dajmy na to dłużnik nie spłaca kredytu, to bank użyje wszystkich (jak sądzę legalnych) środków, żeby odzyskać pieniądze. Nie czytałem wtedy tekstu „ekspertów FOR”, że banki wykorzystują nieodpowiednie argumenty przed sądami.

To jest bardzo ciekawa koncepcja, która całkowicie wywraca narrację o walce o „niezależność” i niejako udowadnia to, o czym piszę od dawna: państwo to pole bitwy rozmaitych interesów oraz gra ideologicznych i politycznych sił od której władza sądownicza wcale nie jest wolna.

Dalej oczywiście czołowy polski ideolog autorytaryzmu podważa nierównowagę sił w kapitalizmie i coś, co zna już chyba każdy student ekonomii (albo powinien znać), czyli zjawisko asymetrii informacji na rynku, o której wielokrotnie już pisałem.

A więc według pana prezesa FOR wszystkie podmioty są idealnie równe, a stosunki między nimi pozbawione nierównowagi, a więc bank ma identyczny potencjał władzy, co szary klient. Przecież wiemy w praktyce, że każdy klient dowolnie może sobie kształtować w rozmowie z urzędnikiem banku (albo dajmy na to telekomu) każdy zapis w umowie jak równy z równym. Cóż, żaden miłośnik kapitalizmu jako rzekomo gospodarki „wolnościowej” nie przyzna, że coś takiego jak nierównowaga podmiotów na rynku istnieje, bo się zaczyna sypać cała koncepcja „wolności”.

Oczywiście pan prezes Fundacji nie omieszkał przy okazji próbować „zaorać” inne wrogie środowiska:

„Pod wpływem rozmaitych prądów, do prawa zaczęła przenikać doktryna „słabszej” strony umowy, wedle której pracobiorcy, lokatorzy i konsumenci mają immanentnie „słabszą” pozycję negocjacyjną i z tego tytułu należy im się specjalna ochrona prawna. Nie ma tu miejsca na analizę tej doktryny”.

Ano nie ma miejsca, na analizę, bo to mogłoby ujawnić słabość intelektualną jej krytyka. Oczywiście musiała się w tym miejscu pojawić mantra, jakoby kryzysy Grecji, Hiszpanii, Włoszech wynikały z „takiej ochrony pracownika przed zwolnieniem, że praktycznie nie dawało się go zwolnić”. To oczywiste głupstwa. Tak samo jak twierdzenia, że w Polsce panuje rzekomo „nadmierna ochrona lokatora przed eksmisją” przez co rzekomo nie powstają mieszkania na wynajem. Powstają, choć w mniejszej skali niż gdzie indziej, bo bardziej opłaca się je sprzedawać takim choćby właśnie „frankowiczom” na kredyt niż bawić się obok deweloperki jeszcze w najem, zwłaszcza że PiS w najmie instytucjonalnym już tak rozwodnił ochronę lokatorów, że bardziej się nie da. Każdy z was, kto śledzi moje teksty i informacje doskonale wie, jak w Polsce w praktyce wygląda „ochrona lokatora”.

Tak więc to jest zbiorowisko bredni i ja nawet bym nie miał o te androny pretensji, bo każdy ma prawo lobbować na rzecz swojego pana chlebodawcy. Problem w tym, że przedstawia się tę osobę, jak o „eksperta” i zamiast podpisywać go wyraźnie jako lobbystę, maskuje rzeczywistość tytułami naukowymi.

Xavier Woliński