Bezzębne klauny w cyrku

photo of man with face paint Photo by BROTE studio on Pexels.com

Dostajemy wciąż „porady” rozmaitych Wujów Dobra Rada, że owszem super jak „pomagacie biednym” i czasem coś tam o nich napiszecie. Fajni tacy jesteśmy, papierowe tygryski, fajnie sobie z nami zrobić foteczki. Charytatywa najlepiej.

No, ale jak już zaczynamy wskazywać, a nawet próbować podważyć konkretne przywileje, konkretnych grup społecznych, o to już wara wam od „mojego majątku”! Precz z komuno! Nie o taką lewicę nic nie robiłem! „Ja cię czytam od dawna, ale no już bez przesady z tą krytyką lanlordów/kapitału/polityków”

Czyta od dawna, ale nie wie, że przyjmuję tutaj pozycję raczej tych na dole, a nie zarabiających kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie influenserów-landlordów, albo polityków-landlordów, albo kapitału, albo szwagra, który na czaro wyzyskuje migrantów. Gdzie tam panie on kapitalista, przecież tylko w warsztacie ich swoim zatrudnia. Że każe im mieszkać w norze w kilkanaście osób? No, ale daje pracę i dach nad głową. A w ogóle weź lewaku sam załóż firmę i weź sobie ich do domu! Jaki tam ze szwagra kapitalista, lepiej się zajmij Bezosem i Muskiem. I tak dalej i tym podobne.

Wiecie, lewica jest super, jak zajmuje się abstrakcjami. Np. oczywiście krytykuje jakieś tam odległe amerykańskie korporacje, ale już wujów wyzyskujących ci koleżankę to nie wolno. Robisz pikietę pod gastro, które nie płaci? „No, to czemu nie idziecie protestować pod McDonalda!”… Może dlatego, że akurat korpo płaci (co nie znaczy, że nie należy go krytykować także za co innego, bo „dobry pan”, to ciągle jest pan).

Albo np. mamy dawać chleb, ale nie pytać dlaczego w relatywnie zamożnym kraju ciągle istnieją głodni i bezdomni. O, to już jesteśmy niefajni, już „cofam lajka”.

W sumie większość tzw. lewicy dała się w ten sposób zaszantażować. Takie miłe misie z usuniętymi kłami. Coś tam czasem ogólnie pogrożą paluszkiem, ale bez przesady. Przecież koledze landlordowi z partii nie będziemy szkodzić? Ponieważ koledzy potęgą są i basta.

Główny nurt polityki i publicystyki włożył mnóstwo energii, żeby spacyfikować niebezpieczne nurty w lewicy. Czasem marchewką, a czasem grubym kijem.

Ale przecież dziady z brodami dawno temu już pisały, konflikt klasowy i tak będzie się toczył. Tyle że będzie przyjmował innego rodzaju formy, czasem fałszujące istotę problemu. A więc zamiast kapitalistów będą „masoni”, a zamiast landlordów wiadomo kto. Innymi słowy, mogą spacyfikować lewicę, ale to nie zatrzyma frustracji i gniewu ludzi. Po prostu przyjmie to bardziej „dzikie” i „absurdalne” formy niż te, które proponuje lewica (w każdym razie ta z mojego nurtu): organizacje społeczne, związki zawodowe, itd.

Stąd to zaskoczenie, że o ile tzw. lewica stała się, nie tylko w Polsce, śmiesznym klaunem w cyrku (ponieważ do takiej roli została „przykrojona”) to ciągle ci ludzie nie chcą jakoś „się uspokoić” i np. sobie obierają jakąś „partię protestu”. Bez nadziei na zwycięstwo i realną zmianę, ale przynajmniej „na złość tym na górze”.

Innymi słowy, nie chcieliście „lewicy”, to będziecie mieli „prawicowy populizm”, a może nawet „faszyzm”. I tyle.

Niestety my też. I to mnie smuci najbardziej. Bo to że was trochę przytną to akurat cóż… Chcieliście, macie. Ale co my zawiniliśmy? Nie wiem.

Xavier Woliński