Kaczyński walnął w pręty, libki zawyły. W Polsce bez zmian

Kaczyński wyszedł na scenę i nie zapropnował niczego szczególnie przełomowego. Waloryzacja 500 plus powinna być wpisana w ustawę i odbywać się automatycznie w relacji do inflacji, a nie że wielki pan wychodzi i mówi „macie 300 zł, tylko nie rozwalcie na głupoty”. Bezpłatne leki oczywiście, bardzo słuszne, już dawno powinno to być zrealizowane, choć tu się wstrzymuję, jeśli chodzi o ocenę, dopóki nie zobaczę tego na papierze, bo u PiS-u diabeł często tkwi w szczegółach.

Szału jakiegoś wielkiego nie ma. Ale Prezes doskonale wie, że może liczyć na durnych libków. Oni te propozycje napompują odpowiednio swoim jazgotem o „rozdawnictwie”. Co ciekawe, oczywiście koncentrują się na waloryzacji 500+, bo przecież nie będą krytykować „rozdawnictwa” w postaci zniesienia opłat na autostradach. Tutaj to jest „słuszne” rozdawnictwo, a waloryzacja to „niesłuszne” rozdawnictwo.

Na Wyborczej już cały wysyp tekstów na temat 800 plus mamy. Oczywiście głównym „ekspertem” jest człowiek z organizacji Pracodawcy PL. Na Twitterze trwa prawdziwe rozwolnienie. Nawet naczelny gazeta.pl (nie mylić z wyborcza.pl), próbuje bezsilnie przekonywać, że ten jazgot tylko nakręca PiS-owi poparcie i tak od 8 lat mamy popis braku skuteczności.

Ale przecież tu nie idzie o żadną skuteczność, tylko ten program, wcale nie jakiś wyjątkowy na tle krajów europejskich, narusza ich statusowe poczucie wyższości. Dogłębnie i boleśnie.

I te pseudomądre paplanie o „inflacji”. Jakoś inflacja im nie przeszkadzała jak PiS pompował setki miliardów w firmy. A kasa trafiała wcale nie głównie do tych, którzy najbardziej jej potrzebowali w czasie kryzysu zdrowotnego, ale niemal do wszystkich, którzy potrafili kreatywnie wykazać pogorszenie sytuacji. A firmy w Polsce akurat na tym się znają.

I te ciągłe opowieści o tym, że przecież „można dawać tylko biednym”. Ale za ich rządów przecież biedni wcale żadnego szczególnego wsparcia nie dostawali, a zasiłek dla bezrobotnych do dziś jest śmiesznie niski i trudny do uzyskania. Nagle się obudzili. Zapewniam, że gdyby to szło tylko do biednych, to zasiłek wynosiłby 50 zł po spełnieniu kryterium, że musisz zarabiać na głowę w rodzinie maksymalnie 500 zł, przedstawić rozmaite papierki od wszystkich świętych i szatana, a urzędnik i tak by mógł ci odmówić, gdyby uznał, że „coś kręcisz”. Dodatkowo na obsługę i kontrolę 500 plus szły by miliardy a biurokrację trzeba by znacznie rozbudować.

Co tu dużo mówić, sprawdźcie jak w rządzonych przez libków miastach dostać można np. dodatek mieszkaniowy, albo jakiekolwiek inne wsparcie. Przekroczysz o złotówkę jakiś absurdalnie niski próg i koniec tematu. Umieraj na ulicy.

Nagle sobie przypomnieli też o usługach publicznych, że „zabraknie”. Już to widzę jak liby te miliardy przeznaczają na usługi publiczne, a nie na np. dopłaty do deweloperów, albo kolejne kilometry autostrad. Niczego w zamian by nie było, żadnych „lepszych usług”. Przecież ci ludzie prywatyzowali co się da, a nie budowali jakieś „usługi publiczne”.

I ludzie na tym tle oceniają wiarygodność krytyki opozycyjnych partii. Te nibymądre uwagi o usługach, o „wsparciu dla biednych”. Jeszcze miliony ludzi tutaj żyją z pamięcią transformacji i jak wyglądało to „wsparcie” i te „usługi”. Od dawna powtarzam, w czym jest problem. Nie w tym, że programy PiS-u są takie rewelacyjne i że nie ma już żadnych problemów do rozwiązania, ale dlatego, że ludzie myślą: lepiej mieć wróbla w garści niż gołębia na dachu.

A tego pitolenia o tym, że „PiS kupuje wyborców” to już czytać nie potrafię. A wyborcy innych partii to tak altruistycznie je popierają, czy może dlatego, że widzą u nich zapowiedź realizacji własnych interesów? No, ja wiem, że dla niektórych interesem jest nie tyle, żeby mi się dobrze wiodło, ale żeby sąsiadowi było gorzej i część partii do tej emocji się odwołuje. Ale każda partia „kupuje” wyborców jakimiś obietnicami, których potem i tak często nie realizuje.

Tak czy owak, PiS najwyraźniej już się wystrzelał z jakichś większych pomysłów, nie ma propozycji poważniejszych zmian na rzecz np. pracowników i w zasadzie kontynuuje pomysły, które już mu się udały wyborczo. Ale wie, że libki tak rozdmuchają sprawę tej garści propozycji, że stanie się tematem gorących debat wśród ludzi. I znowu Prezes w prosty sposób uzyskał zamierzony efekt. Walnął w pręty klatki, libki zawyły. Wszyscy się zlecieli, żeby sprawdzić o co chodzi. Kongres PiS nie przeszedł bez echa i o to chodziło.

Kampania rozpoczęta, libki grają jak zwykle na najprymitywniejszych odruchach do własnej bramki, a więc PiS ma spore szanse na wygraną. Nie dlatego, że jest taki wspaniały, ale dlatego, że czołowi konkurenci i zwłaszcza spora część ich zaplecza medialno-propagandowego jest wyjątkowo marnej jakości.

Xavier Woliński