Korwinizacja ruchu narodowego

Pisałem ostatnio nieprzyjemne teksty, wiec teraz może coś pocieszającego. Jedną z moich obaw było to, że uda się wypromować na fali popularności Marszów Niepodległości solidarystyczną wersję nacjonalistycznej partii.

Miałem apokaliptyczne wizje, że prawica zacznie intensywnie organizować się w miejscach pracy itd. i wypychać nas powoli z tych miejsc, gdzie wciąż coś znaczymy, czyli właśnie w robocie oddolnej, społecznej.

Na szczęście ku rozpaczy solidarystycznych odłamów nacjonalizmu projekt Ruchu Narodowego w takim kształcie nie wypalił. Nacjonalizm poszedł w sojusz z miłośnikami skrajnej wersji kapitalizmu i się skorwinizował. Podziękujcie panu Korwinowi za to, bo to jest znakomita wiadomość, bo to nadal zostawia nam pole do działań w naszej tradycyjnej przestrzeni.

W razie kryzysu PiS powodowanego przez wewnętrzne sprzeczności jakie targają tą partią w kwestiach ekonomicznych istnieje, nie gigantyczna, ale jednak szansa na powrót klasy robotniczej z oparów niekonsekwentnego i niespójnego socjalkonserwatyzmu na ziemię.

Nacjonalizm słabo przyjął się w środowiskach robotniczych, ponieważ w Polsce cierpi on na to samo co obecna lewica. Dominacja wśród aktywistów osób z klasy średniej, tzw. “dobrych domów” powoduje, że choćby nawet coś tam kombinowali, to jednak nie bardzo potrafią złapać wspólny język. Naprawdę niewielki odsetek interesuje się tematami typu “światowy spisek masonerii”. Także tematy w rodzaju “ideologia LGBT”, są tam przyjmowane jako jakieś dziwne wymysły. Po prostu tym się wśród zwykłych ludzi nie żyje. Posłuchają, ale to nie jest coś co większość rozpali do czerwoności tak jak zamożnych publicystów prawicowych tygodników z Warszawy. Tak jak nie żyje się wojną rasową w USA, albo wyborami w tym kraju, o czym też część lewicy zdaje się zapominać.

Natomiast, co ich rozpala do czerwoności to już zdążyłem doświadczyć uczestnicząc w różnych zjazdach i wiecach robotniczych na zakładach i poza zakładami. Płaca i praca, czas dojazdu do roboty, likwidacja komunikacji, brak perspektyw, brak wypłaty na czas. Tu się potrafi zagotować. Niestety nie zawsze na tyle, żeby podjęli jakieś bardziej radykalne działania, ale to jest coś o czym możemy pogadać.

Pamiętam po jednym ze spotkań w mieście będącym „bastionem skrajnej prawicy” wówczas podszedł do mnie pracownik i zapytał, „ale ci syndykaliści to lewica, nie?”. Owszem – odparłem. „Bo ja czytałem waszą stronę i to nie wygląda jak SLD. I to jest najważniejsze!”. Nigdy nie byłem z powodu swoich bardzo mocnych przekonań radykalnie lewicowych przez nikogo szykanowany (no, może poza paroma biurokratami związkowymi).

No więc panicze z Konfederacji po prostu nie potrafili złapać wspólnego języka z klasą pracującą. Dlatego dzisiaj większość elektoratu to nie są robotnicy, ale zradykalizowana klasa średnia, czyli zasadniczo to na czym zazwyczaj skrajna prawica się opierała historycznie.

A więc, jeśli szanowne lewactwo wróci do korzeni i zamiast fantazjami o władzy zajmie się robotą u podstaw, to może coś z tego będzie. No, ale to jest robota dla organizatorów związkowych i aktywistów lokatorskich. Roboty w terenie jest mnóstwo, ludzi mało, pole do popisu ogromne. Nie chcecie oddawać kraju w ręce prawicy, także tej z PiS? To zapraszam do zapieprzania na dole. Wszystkie inne strategie, w rodzaju gabinetowych i partyjnych roszad zawiodły.

Xavier Woliński