Kryzys w warszawskiej Paradzie Równości

Foto: wolnelewo.pl

„Organizacja Parady Równości w 2024 roku wisi na włosku” – alarmują w oświadczeniu osoby aktywistyczne zaangażowane w organizację warszawskiej Parady.

Na fanpage Parady Równości przedstawiają sytuację w ten sposób: „W czwartek doszło do wrogiego przejęcia Fundacji Wolontariat Równości, przy współpracy z którą dotychczas organizowaliśmy Paradę Równości”. Jak informują, wieloletnia organizatorka Parady Równości, została nagle usunięta ze stanowiska Prezeski i zastąpił ją dotychczasowy dyrektor ds. strategii i wsparcia biznesu jednego z banków. W ich przekonaniu „bez doświadczenia w pracy z wolontariuszami i organizacji wydarzeń masowych. Nie ma żadnych powiązań z Paradą Równości”.

Osoby zarzucają, że zostały potraktowane przedmiotowo. „Zmiana wydarzyła się z dnia na dzień. Prawo do decydowania o Paradzie uzurpuje sobie parę osób, które od lat nie biorą udziału w jej organizacji, a przy tym cały nasz kolektyw traktują jak niedojrzałe dzieci, którym nie trzeba tłumaczyć sytuacji i pytać o zdanie. Nie ma naszej zgody na zawłaszczanie Parady i na traktowanie osób wolontariackich jako przedmiotu dla realizacji korporacyjnych idei kogoś, kto wstał i pomyślał, że dziś spróbuje sobie zrobić marsz. Jest to jawny brak szacunku dla osób, które od lat poświęcają swój czas, aby wykonywać często niewidoczną, ale ważną pracę”.

Nie znam szczegółów sytuacji w tej organizacji. Niemniej jednak nie pierwszy i nie ostatni niestety to raz, kiedy ludzie, którzy wykonują „niewidoczną pracę” są w ten sposób traktowane przez rozmaite władze organizacji.

Nie zmienia to faktu, że od paru lat obserwuję jak, nie tylko w Warszawie, ruch na rzecz praw osób LGBT+ pochłaniany jest coraz bardziej przez „tęczowy kapitalizm” i korporacyjno-biznesowe myślenie. Dodatkowo spora część tego ruchu została opanowana przez osoby wyznające liberalną (także gospodarczo) ideologię. Rodziło to oddolny opór i nieprzypadkowo w różnych miastach pojawiały się antykapitalistyczne bloki.

Teraz postawiono kropkę nad i, a proces „zliberalnienia” i komercjalizacji osiągnął punkt kulminacyjny. Osoby, które często organizowały i brały udział w pierwszych marszach równości, pod gradem wyzwisk i kamieni, są odsuwane na boczny tor. A władzę przejmują rozmaici „fajnopolacy”. I nie chodzi mi tu o jakąś jedną konkretną paradę czy marsz. Ten proces obserwuję w różnych miejscach.

Dodatkowo, nie tylko w kontekście Parady i nie tylko w kontekście tego konkretnego ruchu, spora część osób chyba uważa, że wszystkie palące sprawy zostały już załatwione i żyjemy w jakimś liberalnym raju. Niektórzy, zwłaszcza liberalna frakcja ruchów społecznych, które wzrosły w siłę w czasie rządów PiS, uznali, że skoro wygrały libki z PO, to już można sobie odpuścić. Przecież wspaniały, „fajnistowski” rząd wszystko załatwi, więc teraz można organizować już nie „parady równości”, ale „parady zwycięstwa”. Wszak już dotarliśmy do „końca historii”. Teraz już wszystkie problemy znikną.

Wydaje mi się, że niektórzy żyją od 15 października w jakiejś alternatywnej rzeczywistości, w której już wszystko zostało załatwione. To się wszystkim nam odbije srogą czkawką.

Xavier Woliński