Ludzie zasad

Wydawałoby się, że najgorzej to mieć jakieś zasady i się ich trzymać. Jak masz zasady, to podpadasz wielu stronom rozmaitych konfliktów.

Klasycznie. Jeśli w imię zasad krytykujesz PO, to zwolennicy PiS cię pochwalą, a PO zganią, jeśli w imię tych samych zasad skrytykujesz PiS, wtedy budzą się „demokraci” i cię pochwalą, że słusznie, że brawo, że „nareszcie przejrzałeś”. Polityka generalnie zmienia ludzi w kibiców, więc tak jak najbardziej niebezpiecznie bywa odpowiedzieć na pytanie „Jesteś za Wisłą czy Cracovią”, że za nikim nie jesteś, tak i w polityce kibice rozmaitych frakcji cię zjedzą za brak poparcia dla jedynie słusznej opcji partyjnej.

To samo jest w innych tematach. Jak sprzeciwiasz się polityce Putina, to super, libki, czy generalnie prawica polska pochwalą, że „niby lewicowiec, a inny niż ci z zachodu”. Ale jak skrytykujesz politykę zagraniczną USA (albo sojuszników z NATO w rodzaju Turcji, bo nie podoba ci się zbrodnicza polityka względem Kurdów), to stajesz się nagle „idealistą”, „pięknoduchem”, który „nie rozumie niuansów geopolityki”. Jak skrytykujesz Chiny za politykę wewnętrzną to cię fanatycy USA pochwalą, że „lewak, a rozumny”. Jak wyrazisz wątpliwości co do polityki Zachodu, która przez swoją hipokryzję i używanie praw człowieka instrumentalnie, powoduje, że kraje afrykańskie czy azjatyckie stają się otwarte na perspektywę np. Rosji albo Chin. I tak dalej i tym podobne.

Wiecie „prawa człowieka” tak, ale tylko białego człowieka z Europy czy USA z klasy średniej albo wyżej. No i oczywiście nie wszystkie prawa człowieka, bo takie lewackie wymysły jak prawo do mieszkania, czy prawo do godnych zarobków, to jest bolszewizm i  prowadzi do ludobójstwa (i tutaj link do Czarnej Księgi Komunizmu).

To samo na lokalnym podwórku. Jeśli pochwalisz działania jakiejś grupy, to super, „budujesz lewicę”. Jeśli jakaś grupka czy partia lewicowa odwali coś niefajnego, albo zwyczajnie masz odmienne zdanie, to „heloł, co to za działalność rozbijacka”, „takie rzeczy to tylko w domu po kryjomu można krytykować”, „kto ma wiedzieć ten wie” itd., itp.

Pozornie posiadanie więc własnego zdania i własnej hierarchii wartości może człowiekowi przynieść sporo kłopotów, a nawet zaszkodzić w KARIERZE! A prawda jest taka, że dzięki temu, że mam dość jasne zasady polityczne, które bazują na określonej lewicowo-wolnościowej etyce, nigdy nie zwiodły mnie różne miraże i idę przez życie dość prosto, nie musiałem się nigdy tłumaczyć z popierania dziwnych typów na tronach, czy tłumaczyć się ze wspierania jakichś bzdurnych politycznych działań, bo „robią je nasi”, „nasz rząd”, „nasza partia”, „nasza ekipa”, „nasz naród”, „nasze plemię”, „nasza mafia”, bo ostatecznie do tego te przepychanki  się sprowadzają. Do walki klik, w których liczy się głównie „nasza i naszych kolegów chwała”, a nie to o co walczymy.

To nie znaczy, że dążę do idealnej kulistości i przejścia przez życie bez dotykania ziemi. Popełniałem błędy, zdarzyło mi się palnąć głupotę, albo się gdzieś pomylić. Ale to głównie na gruncie prywatnym, bo przecież jestem takim jak każdy człowiekiem.

Natomiast trzymanie się zasad powoduje, że nigdy poważnie nie podpadłem najważniejszej osobie na której zdaniu mi zależy. Samemu sobie. Czego i wam życzę.

Xavier Woliński