Bezwarunkowy dochód podstawowy w Polsce

pexels-photo-4968398.jpeg Photo by Karolina Grabowska on Pexels.com

Pilotażowy program dotyczący bezwarunkowego dochodu podstawowego zostanie przeprowadzony na Warmii i Mazurach. Będzie to pierwszy taki eksperyment w Polsce i realizować go będą naukowcy z UAM, podaje strona uniwersyteckie.pl.

Polegać będzie na wypłacaniu 1300 zł grupie mieszkańców (min. 5000, max. 31000 osób). Naukowcy będą badać szereg zmiennych, m.in.: aktywność ekonomiczną, społeczną, edukacyjną, kwestie dobrobytu (struktura konsumpcji, dochody, oszczędności, sytuacja mieszkaniowa, nierówności majątkowe), dobrostan mieszkańców (poczucie zadowolenia z życia, sprawstwa, niepewności itp.), zmiany w relacjach międzyludzkich mierzonych poziomem zaufania społecznego oraz bezpieczeństwo (zagrożenie przestępczością).

W XXI w. przeprowadzono kilka eksperymentów z bdp w różnych częściach świata. Program pilotażowy w jednym z najbiedniejszych regionów Indii odbył się w latach 2011-12. Co miesiąc wypłacano świadczenia mieszkańcom 8 wiosek (ponad 5 tysięcy osób). Zaobserwowano wiele pozytywnych zmian. Poprawiła się higiena i odżywianie oraz poziom zdrowia, natomiast spadło spożycie alkoholu.

Generalnie jestem ciekaw wyników. Jestem też za wypłacaniem bdp nawet bez żadnych eksperymentów, bo dla mnie libkowe obawy, że „ludzie przepiją” są absurdalne i nie mają żadnych podstaw poza klasistowskimi uprzedzeniami.

Natomiast kwestią jest, czy 1300 zł to nie za mało, zwłaszcza w obecnej sytuacji i czy ta kwota wywrze odpowiedni efekt.

Te nieliczne libki, które się o tym dowiedziały (jeszcze nie pojawiło się w memach Soku z buraka i Faktach TVN, więc większość jeszcze nie wie) już wpadły we wściekłość, że „rozdawnictwo”. Cóż, to znacznie mniej niż można wyciągnąć rozmaitych bonusów podatkowych i dotacji „na firmę” i jakoś w takich przypadkach się nie awanturują.

Niemniej jednak sam pomysł jest dość liberalny (w rozumieniu zachodniego liberalizmu, a nie libkostwa wschodnioeuropejskiego). Pozostaje problem kontroli nad gospodarką. Jeśli to by miało być rozwiązanie nie przejściowe, ale docelowe, zwłaszcza w sytuacji automatyzacji gospodarki, zostalibyśmy sprowadzeni głównie do roli konsumentów i klientów biurokracji państwowej i kapitału. Stary dobry problem, kto kontroluje co, jak i po co produkujemy, czyli kontrola środków produkcji pozostaje na stole. Gdyby to miało stanowić bazowe rozwiązanie w przyszłości doprowadziłoby do dystopii w takiej formie, że będąc w relacji klienckiej pozbawiono by nas praw politycznych i sprawczości. W każdym razie to jest temat na szerszą dyskusję.

Natomiast w przypadku przejściowego programu jestem ciekaw wyników, choć mniej więcej spodziewam się jakie będą. I oczywiście będę „taktycznie” bronił bdp, tak jak broniłem 500 plus, zdając sobie sprawę z rozmaitych ograniczeń i problemów.

A libki się niech ogarną, przecież zawsze gardłują, że lepiej jak „pieniądze wracają do obywatela, bo obywatel najlepiej wie na co je wydać”. Chyba że u nas obywatelami są wyłącznie libki i szefowie firm.

Xavier Woliński