Potrzeba populizmu

Na razie Lewica jest mniej populistyczna niż PiS i PO – podsumował Balcerowicz na Twitterze. Celne, panie psorze, tym razem celne.

To nie jest niestety komplement, zważywszy na to jak on „populizm” definiuje. Libki zrobiły z pojęcia populizmu obelgę i funkcjonuje to jako program „niemożliwy do realizacji”. Oczywiście niemożliwy do realizacji jest każdy program, który stoi po stronie interesów populusu, ludu, plebsu, tych, którzy pracują na własne kajdany u podstaw tej kapitalistycznej piramidy. „Realne” jest wyłącznie to, co służy panom, kapitałowi, a zwycięzców w konflikcie klasowym czyni jeszcze bardziej zwycięskimi.

Sądzę, że niektóre osoby na lewicy stały się już tak okrągłe, tak bardzo chcą być „wiarygodne” dla liberalnego mainstreamu, tak bardzo eksperckie, tak bardzo akademickie i „thniktankowe”, że zapomniały, że ludzi na samym dole niesie przede wszystkim gniew na ten niesprawiedliwy system, który im rozmaici Balcerowicze, Tuski i Kaczyńskie zbudowały w III RP.

Trzeba ten gniew rozumieć, trzeba nim żyć, trzeba go wyrażać. Trzeba walić pięścią w pulpit, a nie zachowywać się jak na sali wykładowej, albo widzieć się już w roli „męża stanu” i nosić się jak „pan minister”. „Racja stanu” i inne bzdury nie interesują większości ludzi z którymi mam do czynienia. Ich interesuje, czy ktoś w końcu powie głośno, co im leży na wątrobie.

Niestety częściej mówi to prawica ostatnimi czasy. Zagospodarowuje ten gniew i go „porywa” w często zupełnie absurdalne rejony i koncepcje, które nie zmieniają ludziom sytuacji bytowej, ale za to pozwalają sobie ulżyć na elitach werbalnie. Na przykład „bo każe im jeść robaki”.

Jednocześnie te elity to przecież także ci prawicowcy, którzy sprytnie jednak potrafią ten gniew kanalizować jedynie w kierunku pewnego fragmentu elit. Tego, który stanowi akurat dla nich konkurencję. To jak gangi, które „sprzedają” policji konkurencyjny gang, żeby go wyeliminować z gry. Tak samo prawicowy fragment elit „sprzedaje” ludziom konkurencyjny odłam, żeby odwrócić od siebie uwagę.

Tymczasem, to, co trzeba wyraźnie mówić i co sam mówię przy każdej okazji na spotkaniach mniejszych i większych z lokatorami czy grupami pracowników – „oni wszyscy muszą odejść, wszyscy nas zdradzili”.

Pochwała od takiej osoby jak Balcerowicz to zasadniczo obelga i sygnał, że zbliża się koniec. To znaczy, że lewica zaczęła się kojarzyć jako przesadnie wręcz „rozsądna”. Z punktu widzenia oczywiście „rozsądku” dominującej klasy, której „pan profesor” był, jest i będzie najlepszym wyrazicielem.

Zostawię was z jednym z najlepszych cytatów Bakunina, potem wielokrotnie na lewicy przerabianym: „Kto nie odważy się na to, co niemożliwe, nigdy nie osiągnie tego, co możliwe”.

Xavier Woliński