Rynek mieszkaniowy, kraina przemocy

1 marca to zawsze smutna rocznica zamordowania Jolanty Brzeskiej, działaczki lokatorskiej. Ale warto przypomnieć, że problem przemocy w kontekście ruchu lokatorskiego i tzw. „rynku mieszkaniowego”, to nie tylko to morderstwo.

Aktywiści i aktywistki lokatorskie mają z tym do czynienia już kolejne dziesięciolecie. Właściciele uskrzydleni panującą ideologią, która wmawia im, że „własność stoi ponad życiem”, posuwają się notorycznie do używania przemocy.

Najczęstszy przypadek dotyczy patologii, jaką są dzikie, nielegalne eksmisje. Właściciele albo osobiście, albo za pośrednictwem wyspecjalizowanych firm zatrudniających „karków z miasta”, próbują obejść nie tylko ludzką godność, ale i obowiązujące prawo. „Biorą sprawy w swoje ręce” i potrafią, mimo wyroku sądowego przyznającego prawo do mieszkania, włamać się do lokalu i wyrzucić na bruk np. matkę z dzieckiem, niszcząc przy okazji jej mienie osobiste. Ochrona własności, jak wiadomo, przysługuje wyłącznie im. To znaczy tym, którzy okażą się na tym ringu silniejsi.

Ostatnio mieliśmy także przypadek starszego pana, który mimo że chroniony wyrokiem sądowym, został napadnięty w jego mieszkaniu przez „karków”, którzy najpierw włamali się do mieszkania, a potem próbowali go usunąć siłą. Starszy pan próbował najpierw wezwać policję, ale okazało się to nieskuteczne, więc po tym jak wtargnęli do jego mieszkania, próbował w desperacji i strachu o własne życie bronić się ostrym narzędziem i zranił jednego z napastników. Wówczas wezwana przez drabów policja jakoś magicznie się pojawiła i zatrzymała lokatora. W tym czasie mafijna ekipa usunęła jego rzeczy i dokonała dzikiej eksmisji. Lokatora udało nam się wyciągnąć z aresztu dzięki interwencji zaprzyjaźnionej z nami prawniczki specjalizującej się m.in. w nadużyciach władzy.

Cóż z tego, skoro eksmisja się dokonała, a wyrok sądu okazał się realnie świstkiem papieru. Teraz musi dochodzić swoich praw z pozycji bezdomnego, ale to jest już zupełnie inna pozycja przetargowa.

Celem przemocy stają się także aktywiści i aktywistki lokatorskie. Osoby z ruchu były atakowane fizycznie zarówno przez właścicieli, jak i związane z nimi „ekipy sportowe”. Nawet wówczas, kiedy tylko zajmowali się monitoringiem sytuacji i nie interweniowali w żaden sposób fizycznie. Takie ataki na naszych przedstawicieli nie są częste, ale bardzo dla nas dotkliwe.

W czasie słynnych blokad nielegalnych eksmisji także dochodzi do sporej dawki przemocy, w stosowaniu której uczestniczy także policja. Warto pamiętać jednak, że blokady to najbardziej może spektakularny, ale jednak margines działalności lokatorskiej. Wiele rzeczy, codzienna robota, nie jest nagłaśniana.

Sprawa Joli i sprawa wielu innych lokatorów będących celem przemocy przypomina, że własność prywatna to nie wolność, ale narzędzie dominacji. Kto posiada więcej własności, ten dominuje w większym stopniu nad tymi, którzy dysponują w mniejszym stopniu, albo nie dysponują wcale.

Zdobywanie i ochrona własności zawsze opiera się na przemocy lub groźbie jej użycia. Nic bardziej nie ujawnia tego „tajemnego” faktu kapitalistycznego społeczeństwa, jak brutalizacja relacji na „rynku mieszkaniowym”. Tam panuje „wolny rynek”, gdzie wolność ma ten, który potrafi sobie ją przemocą wywalczyć. Prawdziwa dżungla kapitalizmu. Kto ma z tym bliżej do czynienia, ten dobrego humoru raczej już nie odzyska.

Xavier Woliński