Potulny korpoludek wstaje z kolan

Franciszek Kostrzewski, Obrachunek robocizny, 1860

Czytam te wszystkie żałosne komentarze, że „za naszych czasów szefowie bywali „szorstcy”, ale to nas zahartowało”, „kiedyś człowiek cieszył się, że robotę ma i nie płakał, że szef warknął”, „było nas jedenaścioro i mieszkaliśmy w jeziorze”, „szef potrafił nawet uderzyć i nikt nie narzekał, a teraz ta młodzież taka wydelikacona”…

Od razu zaznaczę, że wcześniej też był sporo osób, które stawiały opór, ale działo się to poza dyskusją medialną. Teraz temat wypłynął, bo wreszcie stawiać zaczęły się „białe kołnierzyki”, zwłaszcza w mediach.

Obrona tyranii w firmach to jest patologia, która bierze się z wielu przyczyn. Polska szkoła zarządzania folwarkiem to jedno. Mamy jednak też odruch znany z wojskowej „fali”. Ja byłem gnębiony, więc jak zostanę szefem też chciałbym się odegrać na tych niżej w hierarchii. A przychodzą jacyś ludzie i mówią wprost, że tak być dalej nie może! O czasy, o obyczaje.

Natomiast wśród pracowników niższego szczebla obrona takich zachowań wynika z chęci obrony swojej historii. Przez lata podkulały ogon pod siebie, wysłuchiwały połajanek, więc wytworzyły sobie opowieść o „hartowaniu”, że niby złamanie im kręgosłupa uczyniło ich rzekomo „silniejszymi”. Nie ludźmi zastraszonymi, uległymi i pozbawionymi w pracy podmiotowości, ale jakimiś „herosami”, którzy „dzielnie” znosili to łajanie ich samych, albo koleżanek i kolegów z pracy.

I nagle się dowiadują, że można się postawić, że są tacy, którzy się buntują i mówią „dość!”. To podważa ich biografię, obraz siebie. Reagują więc agresją, dołączają do szefostwa w nagonce na buntowników. Są wykorzystywani jako „przykład dobrego pracownika”, który „się nie łamał”, a nawet wyciągał coś z tej koszarowej formy „coś dla siebie”. Zapełniają komentarze pod artykułami w obronie „panów” i szarżują pierwsi na buntowników. A panowie mówią: patrzcie, prosty korpoludek chce być łajany, lubi bicie po twarzy, a wy nie wiadomo czego chcecie! Poprzewracało wam się w głowach!

Na milczeniu większości opiera się każda tyrania. Dopóki tutaj nie odrodzi się kultura oporu, zbiorowego, zorganizowanego, nie będzie lepiej. A ci na górze tylko czekają na ten rozlewający się kryzys. Czekają na wyższe bezrobocie. Znowu będą mogli być panami życia i śmierci. Znowu z przyjemnością będą słuchać trzasku łamanych kręgosłupów.

Tym razem mam nadzieję jednak opór będzie równie brutalny. Że ludzie nie dadzą się zapędzić znowu do czworaków. Nie słuchajcie tych opowieści, że gnojenie ludzi kogoś „wzmocniło”. Kiedy bierne pozwalanie na odebranie godności uczyniło kogokolwiek lepszym?

Xavier Woliński