Rosyjskie wojsko bierze jako „zakładnika” elektrownię jądrową

„Albo będzie to rosyjska ziemia, albo wypalona pustynia” miał powiedzieć dowódca sił rosyjskich stacjonujących w Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej w przemówieniu do żołnierzy. Poinformował o tym ukraiński Enerhoatom. Trudno w tych warunkach zweryfikować tego rodzaju informacje, ale Rosjanie nie zaprzeczają, że elektrownia została zaminowana.

Parę miesięcy temu część osób uspokajało mnie, że nie ma możliwości, żeby ktoś świadomie chciał atakować elektrownię jądrową. Dałem się w tedy przynajmniej częściowo uspokoić, że nie ma się o co martwić, bo raz, że to nie takie proste i przypadkowo nie da się tego zrobić, a przecież nikt nie chciałby wysadzać elektrowni jądrowej celowo. Prawda?

Po tym jak odkryto, że rosyjskie wojsko okopywało się w Czerwonym Lesie w Czernobylu, czyli samo siebie narażało na poważne konsekwencje związane z radiacją, pewności co do tego, że oni tego nie zrobią znowu nie mam.

Zazwyczaj zakładamy „rozsądek” innych i działanie zgodne ze swoim własnym interesem. Ale człowiek to taki gatunek zwierzęcia, który tworzy sobie rozmaite ideologie, które potrafią przełamywać instynkt samozachowawczy i powodować nawet działanie wbrew swoim interesom. Czasem dzięki temu mamy czyny bohaterskie, a czasem dziwne co najmniej zachowania, jak wokół ukraińskich elektrowni. Nacjonalizm robi ludziom z mózgu kisiel.

Chcę wierzyć, że to tylko blef, mający na celu zniechęcić ukraińskie wojsko do ataku na zajętą elektrownię, która stała się zasobem wojennym służącym do szantażu przeciwnika.

Ludzie to są naprawdę zadziwiające istotny. Próbuję je zrozumieć od dziecka, ale jestem bliski poddania się.

Xavier Woliński

Zamieszczono w dziale Świat.