Strategiczna porażka Rosji

Ostatnio zaskoczyłem niektóre osoby pisząc, że Rosja dokonując ukraińskiej szarży strategicznie przegrała zanim jeszcze tę wojnę zaczęła. I przegrywać będzie jeszcze szybciej teraz, nawet jeśli udałoby jej się zająć całą Ukrainę.

Rosja generalnie jest nieco „strategicznie przereklamowana” i to w oczach zarówno wielu przeciwników, jak i zwolenników. Pierwszy błąd polega na myśleniu o Rosji w kategoriach ZSRR. Czyli świata sprzed kilkudziesięciu lat, którego już od dawna nie ma. Rosja to nie jest ZSRR nie tylko ideologicznie, ale także nie posiada takiego potencjału gospodarczego i wagi politycznej.

Rosja przegrała próbę stworzenia konkurencyjnego centrum względem Zachodu i to dwukrotnie. Próbowała zbudować „imperium peryferii”, zbierając wokół siebie rozmaite ziemie, zasoby i ludy. I za każdym razem, mimo obiecujących dla niej początków, ten projekt się rozpadał. Teraz desperacko próbuje zrobić to trzeci raz. Ale to już nie jest możliwe.

Na scenę bowiem wkroczył podmiot, który skutecznie obecnie buduje „wschodnie centrum ciężkości” i niejako powraca do swoich historycznych pozycji. To są oczywiście Chiny. Porównanie gospodarki Chin i gospodarki Rosji to jest jak porównywanie mrówki do słonia. PKB Rosji było przed sankcjami na poziomie Hiszpanii. Teraz pewnie będzie znacznie gorzej. O ludności nawet nie piszę.

Do Rosjan, zwłaszcza tych nie interesujących się polityką czy gospodarką, ten fakt chyba jeszcze nie dotarł. Elity rosyjskie mniej więcej orientowały się w sytuacji, ale rozpaczliwie próbowały trzymać się starych wizji potęgi, jakby ciągle istniał ZSRR albo Imperium Carskie. Chcą powrócić na pozycję „drugiej potęgi światowej”, trwoniąc na te bzdury zasoby (choćby na armię rozdętą względem możliwości gospodarczych). Stąd też desperacki atak na Ukrainę, który w głowach strategów na Kremlu miał w efekcie przywrócić im pozycję superpotęgi, a pogrąży ich jeszcze bardziej.

Tymczasem Chiny nic nie muszą robić gwałtownie, mogą czekać. Czas gra na ich korzyść.

Rosja miała szansę na granie powyżej możliwości, gdyby nadal próbowała utrzymać balans pomiędzy Chinami a Zachodem, robiąc interesy z jednymi i drugimi. Tak robił w mniejszej skali Łukaszenka z pewnym powodzeniem grając pomiędzy Rosją a Zachodem długo. Do ostatnich wyborów, kiedy poszedł na całość i stracił balans wpadając całkowicie w ręce Putina.

Teraz Putin popełnia ten sam błąd już na skalę nieco większą. Przeszarżował, stracił balans i strategicznie wszedł w orbitę zależności względem Chin. Jeśli ktoś tam na Kremlu się nie ogarnie i nie dokona gwałtownego zwrotu (kosztem Putina i wszystkich, którzy odpowiadają za tę szaleńczą wojnę), to uzależnienie Rosji od Chin z każdym rokiem będzie rosło.

I teraz, żeby nie przesadzić z perspektywą „geopolityczną”, gdzie liczą się wyłącznie wielkie liczby i strategiczne płaszczyzny, a nie widać perspektywy ludzi. Jak się w tym wszystkim odnajdują „ludy wschodu” pomiędzy Rosją a Niemcami? Niektórych zaskoczyła zaciętość z jaką Ukraińcy i Białorusini, ale także Polacy czy Litwini, trzymają się Zachodu. To nie moda, propaganda, ani spisek CIA. To jest sytuacja systemowa. Oczywistym jest, że ludzie będą raczej ciążyć ku centrom niż peryferiom. Rosja, jak pisałem swoją próbę budowania alternatywnego centrum przegrała, więc poza niektórymi kwestiami kulturowymi, nic nie trzyma ludzi przy tym kraju. Dlatego nawet rosyjskojęzyczni mieszkańcy Ukrainy zwracają się w dużym stopniu ku Zachodowi. Wszyscy analitycy, którzy tego nie uwzględniali są powinni odpiąć sobie plakietkę z garnituru, a takich było wielu na wschodzie i zachodzie.

Ten sam proces odbywa się w Azji i Kazachstan ciążyć zaczyna coraz bardziej ku Chinom i stąd będą tam powtarzać się rozmaite niepokoje.

Rosja po prostu przegrała strategicznie i nie ma znaczenia co się stanie w Ukrainie. To znaczy ma to znaczenie dla tempa tego procesu, ale generalnie nie da się go obecnie odwrócić. Z perspektywy Chin (i nie tylko), Rosja to stacja benzynowa z atomówkami. Rosja miała swoją szansę, ale ją przegrała. Mogła balansować i na tym dużo zyskać, ale Putin ją zepchnął z liny. I tyle.

Xavier Woliński