Ktoś ostatnio zapytał mnie, czy nie boję się, że wkrótce zastąpi mnie AI. No więc nie bardzo. Nawet jakiś czas temu próbowałem zmusić AI do napisania tekstu w moim stylu, ale o ile łapał na bardzo ogólnym poziomie tematykę, w jakiej się poruszam, to tworzył dość szkolne wypracowania na ten temat.
Co nie znaczy, że za parę lat nie będzie w stanie stworzyć tekstu w moim stylu. Co byłoby zabawne, gdyby chat GPT lub coś podobnego generowało nadal treści w mojej złośliwej formie nawet po mojej śmierci. Pytanie tylko, czy was zadowalałoby czytanie takich tekstów, wiedząc, że tworzy je maszyna i nie stoi za nimi żaden człowiek?
Tutaj jest miejsce nadziei dla rozmaitych twórców. Po pierwszym zachłyśnięciu się AI, ludzie w zalewie treści generowanych maszynowo, będą szukać swego rodzaju „znaków jakości” i gwarancji, że nad procesem czuwa jakiś człowiek. Czy teraz nie jest podobnie? Możesz przecież czytać tekst jakiegoś mediaworkera, który produkuje je bez znajomości kontekstu i bez jakiegokolwiek doświadczenia. To są takie biologiczne chaty GPT. I wielu to wystarcza. Ale część zawsze będzie szukać czegoś więcej.
Dlatego uważam, że im więcej będzie treści AI fruwających w Internecie i poza nim, tym szybciej pojawi się potrzeba selekcjonowania i poszukiwania zaufanych osób, które zagwarantują, że coś nie jest np. fejkiem. W momencie, kiedy model Sora, jak można wnioskować po próbkach, jest w stanie przekształcać tekstowe „prompty” na całe jako-tako wiarygodnie (na razie jest to niedoskonałe, ale to wersja testowa) wyglądające filmy, ludzie będą szukać innych zaufanych osób, które będą gwarantować, że ich treści nie są wyłącznie dziełem fantazji maszyny (i ewentualnie twórcy prompta).
Nikt nie będzie w stanie odróżnić czy dany film jest prawdziwy, czy nie, więc wzrośnie potrzeba na zaufanych reporterów np. osób dokumentujących zdarzenia. Tak naprawdę rola ludzi wzrośnie, a nie zmaleje w tego rodzaju obszarach.
Podobnie w innych gałęziach twórczości. Powstanie fotografii, mimo obaw nie wyparło potrzeby wielu ludzi powieszenia sobie choćby słynnego „jelenia na rykowisku” na ścianie, ale „dotkniętego ludzką ręką”. Wzrośnie rola zaufanych twórców dostarczających „autentyczności”, tzn. tego elementu niedoskonałości, faktury, czy choćby tworzenia na oczach osoby zamawiającej. Tak samo, ludzie tworzą z jakiegoś powodu hiperrealistyczne obrazy, mimo że przecież robi to lepiej fotografia.
Rozwijając ten wątek, generalnie maszyna nie zastąpi prawdopodobnie nigdy pracy opiekuńczej i takiej, w której wymagany jest kontakt z żywym człowiekiem. Przykładowo, nawet gdyby moje teksty generowało już automatycznie AI, to przecież nie jedyny obszar mojej działalności. Zajmuję się przecież wsparciem osób zagrożonych eksmisjami, organizowaniem ludzi, a nie maszyn, do walki o swoje interesy. AI tutaj jest bezsilna. Może pomóc przeanalizować nam dokumenty i podpowiedzieć rozwiązania, ale nie zastąpi osobistego kontaktu w obszarze samoorganizacji ludzi właśnie.
Choć prawdę mówiąc, nie pogniewałbym się, gdyby AI znalazła sposób na to, żeby zmusić białkowych polityków do budowania mieszkań dla niezamożnych, bo emocjonalne mierzenie się z problemami osób, które są na skraju bezdomności, jest trudne i wyczerpujące.
Tak więc obawiam się, że będzie jeszcze wiele obszarów, w których człowiek stanie się wręcz niezbędny i jeszcze ważniejszy niż przedtem. Obawiam się, bo wbrew wielu innym wcale nie uważam, że podstawą egzystencji człowieka jest sfera pracy, czy produkcji, ale sfera poznania. I być może przy wsparciu AI tym powinniśmy się zajmować, a nie mierzyć się z banalnymi technicznie do rozwiązania problemami takimi jak brak dachu nad głową.
Xavier Woliński