Zmęczenie materiału

Nie dadzą ludziom odetchnąć. Miesiąc miłości minął, barierki wróciły pod sejm. Aktyw partyjny PiS wraz z rodzinami jedzie na Warszawę w obronie zamożnych kumpli w rodzaju Adamczyka, czy Kamińskiego.

Zwyczajni ludzie się temu przyglądają i myślą sobie, znowu ten cyrk przy każdej zmianie władzy. Dla nas nic z tej awantury dobrego nie wyniknie. Żadna ważna sprawa nie zostanie popchnięta do przodu.

Tymczasem należy nam się trochę spokoju po trudnych i wyczerpujących ostatnich latach. Społeczeństwo samo jakoś próbowało ogarnąć tematy w rodzaju pandemii, czy pomocy uchodźcom, bo władza sobie kompletnie z tym nie radziła. Wręcz generowała dodatkowy chaos w zależności od politycznych interesików i bieżących potrzeb, jak to z władzą bywa.

Teraz ludzie są bardzo już zmęczeni życiem w stanie ciągłego napięcia. Patrzą na ten spektakl z gonieniem się po Warszawie, jak na jakąś paradę dziwaków politycznych, kompletnie odklejonych od rzeczywistości. Obrona bonzów z TVP jakoś szczególnie nie poruszyła mas, ku ich najwyraźniej własnemu zaskoczeniu. Mimo ciągłych wezwań ze strony aparatu partyjnego, pod budynkami TVP w Warszawie i w ośrodkach lokalnych pojawiła się garstka twardych wyznawców Partii.

Przypominam, że większość głosowała na PiS warunkowo. Większość wiedziała co to za żarłoczna szarańcza, ale jednocześnie dawała odreagowanie po neoliberalnych eksperymentach PO. Teraz już PiS te możliwości stracił, ale nadal chciałby chapać. Kogo interesuje los milionerów z TVP? To mniej więcej tak rozpaczliwa próba, jak organizowanie wcześniej przez rozmaitych Silnych Razem obrony Tomasza Lisa.

Osobiście rozumiem protesty w konkretnych sprawach. Tutaj mamy mnóstwo do zrobienia i wyprotestowania. W kwestiach socjalnych, płacowych, mieszkaniowych, dotyczących ochrony środowiska, czy wolności do decydowania o sobie.

Ale naprawdę trudno wywołać emocje z powodu tej szarpaniny wokół TVP, albo Wąsika z Kamińskim. Swoją drogą myślę, że taki Orłoś, kiedy musiał odejść z TVP, jak przyszła pisowska miotła, też może był rozczarowany, że miliony nie wyszły oburzone z tego powodu, że go już nie mogły oglądać w TV. No nie wyszły, najwidoczniej to, kto tam czyta z promptera, nie jest aż tak ważne dla ludzi i nikt tym bardziej nie będzie protestował teraz w obronie tych prezenterów, którzy zastąpili poprzednich, a teraz są zastępowani przez kolejnych.

Ludzie są zmęczeni tymi partyjniackimi przepychankami o koryto i oczekują konkretów i efektów.

Xavier Woliński