Banki upadną! Koniec Polski!

person signing document paper Photo by Matthias Zomer on Pexels.com

Banki upadną! Nastąpi armagedon! Polski już nie ma! Tąpnięcie na giełdzie! – taką narrację próbują rozwijać bankierzy w mediach po zapowiedzi rzecznika TSUE o wyroku niekorzystnym dla nich, a korzystnym dla klientów.

Jak wiadomo od dłuższego czasu sądy uznają, że umowy z tzw. „frankowiczami” zawierały klauzule niedozwolone (tzw. abuzywne). Prowadzi to, zgodnie z prawem, do ich unieważnienia. Poszło m.in. o to, że bank może jednostronnie określać kurs tej waluty, bez odniesienia, co podkreślali frankowicze, do obiektywnych kryteriów.

Przegrywając banki próbowały „wyjść na swoje”, domagając się od klientów opłat za bezumowne korzystanie z przekazanego im kapitału. Teraz zapowiadany przez rzecznika wyrok tę strategię wywróci. Banki nie mogą dochodzić względem konsumenta roszczeń wykraczających poza zwrot przekazanego kapitału kredytu.

TSUE uwzględnił też nierówność sił pomiędzy konsumentem a bankiem. Nie chcą natomiast przyjmować do wiadomości tego prostego faktu nasi libkowi „spece od ekonomii” z Balcerowiczem na czele. Wyznawcy koncepcji, że wielki bank, czy korporacja, czy w ogóle firma jest w równej sytuacji podpisując umowę, co klient lub pracownik, to ideologiczni ultrasi. Dla nich nawet wyroki sądów kapitalistycznego „rdzenia” (w tym przypadku UE), które w żaden sposób nie podważają podstaw obecnego systemu, stają się za mało radykalne. To jest po prostu zaczadzenie i skrajna postawa, która u nas niestety jest w centrum debaty, a nie na jej marginesach, gdzie jej miejsce.

A propos – banki już błyskawicznie odrobiły straty na giełdzie, bo gracze wiedzą, że banki sobie poradzą, mają czas na zgromadzenie odpowiednich środków. Zwyczajnie przyspieszy to rozmowy o ugodach i tyle. To wszystko było jedynie strategią mającą na celu wystraszenie klientów, aby nie występowali w swojej obronie do sądów.

Natomiast po raz kolejny od czasu kryzysu wywołanego przez nich kilkanaście lat temu, bankierzy próbują korzystać z opowieści, że skoro są „za duże żeby upaść”, mogą robić co chcą, podpisywać umowy jakie chcą, a w razie niekorzystnych wyroków, uważają, że mają prawo domagać się specjalnych warunków. Niedostępnym zwykłym śmiertelnikom. Pomyślcie teraz o sytuacji odwrotnej – że to klient przegrywa z bankiem. Jaki jest efekt? Bank nie zwraca wówczas uwagi np. na trudną sytuację, albo jakieś szczególne okoliczności. Egzekwuje swoje prawo, a komornik zajmuje mieszkanie i do wiedzenia.

Ktoś może się zdziwić, że „bronię klasy średniej”. Owszem, zawsze staram się bronić strony słabszej w konflikcie z silniejszym. W tym przypadku banksterzy przekroczyli po raz kolejny granice bezczelności. I stosują te same medialne chwyty. Strona silniejsza zwykle wykorzystuje swoją przewagę medialną i finansową.

Może komuś to otworzy oczy, że tak samo tworzy się celowo „dramatyczne” opowieści w mediach o „załamaniu sektora bankowego”, jak o lokatorach, czy pracownikach i związkach zawodowych. Jedni straszą kryzysem finansowym, a tamci straszą „masową plajtą firm” z powodu podwyżek płac, których domagają się związki, czy „całkowitym upadkiem rynku mieszkaniowego” z powodu ochrony prawnej lokatorów.

To jest ten sam perfidny mechanizm, dlatego tak samo mnie uruchamia. Wszystko jedno kogo dotyczy.

Xavier Woliński