„Bojownicy o demokrację” na przykładzie Wrocławia

Rządy „zjednoczonej opozycji” w praktyce wyglądają tak. Prezydent Wrocławia Jacek Sutryk wymusił najpierw na radzie miejskiej drastyczną podwyżkę cen biletów na komunikację miejską nie pytając specjalnie nikogo o zdanie.

Rozpętała się (słusznie) burza, że jak to się ma do rzekomej „zielonej strategii”, którą tutaj obiecywał. Protestowały zwłaszcza silne tutaj środowiska anarchistyczne skupione wokół Kampanii na rzecz Bezpłatnej Komunikacji Miejskiej oraz te związane z tzw. ruchami miejskimi.

Część radnych w wyniku tych działań zmiękło i zmieniło zdanie.  Rada Miejska odwołała podwyżki. Co zrobił prezydent miasta,  „wschodząca gwiazda opozycji” i „bezkompromisowy bojownik o demokrację”? Poszedł na skargę, za pośrednictwem swoich radnych, na radę do wojewody domagając się od niego unieważnienia odwołania podwyżek, ponieważ zdaniem naszego czołowego „demokraty”, nie była ona… konsultowana społecznie.

Dobrze czytacie. Nasz „obrońca demokracji” zgłasza się po pomoc do „tyrana”, „okupanta”, „przedstawiciela demokratury”, czyli do przedstawiciela rządu na terenie województwa. Hipokryzja tego ruchu chyba jest oczywista. Jeszcze parę tygodni temu robili jazgot na cały kraj, że „lewica poparła pieniądze z Unii”, czego chciała przytłaczająca większość mieszkańców tego kraju bez względu na to kto rządzi. To miała być „zdrada”, „hańba”, pójście na układ z „okupantem”.

A teraz mamy przykład jak to działa w praktyce. Nagle sięga się po narzędzia „okupanta”, jeśli można usadzić lokalnych radnych.

Dodam jeszcze kontekst, o którym pisałem wcześniej, że ta sama rada przegłosowała PiS-owski wniosek, żeby za ponad milion złotych wybudować tu w centrum pomnik Żołnierzy Wyklętych. Wtedy jakoś kasa była dla prezydenta i jego przybocznych dostatecznie pełna, żeby na takie ekstrawagancje sobie pozwalać. Kiedy trzeba ulżyć mniej zamożnym mieszkańcom miasta, to już nagle pieniędzy nie ma i trzeba wzywać na pomoc rządowego agenta.

Nieprzypadkowo od czasu do czasu piszę wam o dziwactwach rządzonego przez tzw. „zjednoczoną opozycję” Wrocławia. Może to wam pomóc zrozumieć moją „symetryczną” krytykę względem POPiSu i pokrewnych środowisk. To jest obraz tego, jak bardzo niewiele oni się różnią od tego co rządzi nami teraz. Ktoś kto nie podlega władzy „opozycji” może się łudzić, że to jest radykalnie co innego. Że jak tylko opozycja wróci do władzy, to się nagle tutaj zmieni sytuacja i będzie ta cała „demokracja i konstytucja”.

Prawda natomiast jest taka, że to nadal będzie Polska i jej żenujący politycy. Żadnych złudzeń.

Xavier Woliński