Korpopolityka

business charts data document Photo by Pixabay on Pexels.com

Skąd ten Kołodziejczak w Koalicji Obywatelskiej? Przecież to proste. To jest bardzo nowoczesny, zgodny z duchem czasu biznes. Agrounia od początku była „startupem”. A jak wiadomo startup się najczęściej najpierw pompuje PR-owo, żeby potem poszukać „inwestora” i go jak najdrożej sprzedać.

Stąd wszędzie go było pełno i stąd też te memy o „narodowym agraryzmie”, czy „agrarnym syndykalizmie”. Dość szybko rozpoznałem tę strategię. Ludziom się wydawało, że to brak spójności ideologicznej. Ale tutaj jakakolwiek ideologia miała drugorzędne znaczenie. Najważniejsze to pojawiać się wszędzie, być obecnym w mediach, „szumieć”, i przy okazji szukać politycznego inwestora.

Wielokrotnie tu pisałem, że polityka jest zawsze w dużym stopniu odbiciem panującego systemu gospodarczego. W przypadku kapitalizmu mamy więc formę „konkurencji” rozmaitych „firm” i „produktów”. Mechanizmy są dość podobne. Liczą się budżety reklamowe, wsparcie we wiodących mediach, liczba wzmiankowań, itd. To są kryteria policzalne i konkretne. Można to zapisać w księgach. Tak jak na rynku mamy dominację dużych podmiotów, megakorporacji, i mamy zbieraninę średnich i drobnych graczy, które próbują przetrwać samodzielnie szukając swojej niszy, a ostatecznie przytulają się do wielkiego korpo.

I zostają albo wchłonięte, albo zostają ich klientami. Lub raczej korpo zleca im obsługę określonej niszy. W ten sposób nasz wielki CEO Donald Tusk uznał, że Kołodziejczak obsłuży mu pewną niszę klientów na wsi, zwłaszcza wiejską klasę średnią.

Korpo-partie mają to wszystko w Excelu policzone, badania zrobione, segmenty rynku przeanalizowane. Ludziom się będzie wydawać oczywiście, że podejmują jakieś samodzielne decyzje, jakieś rozważania nad urnami będą prowadzić. A tak naprawdę są te „rozkminy” zwyczajnie efektem odpowiedniej obróbki speców od marketingu politycznego, a nie żadnym „samodzielnym myśleniem”. Jak w przypadku towarów. Wszystkie reklamy krzyczą „bądź sobą”, „wyraź siebie”, a tak naprawdę ty jako jednostka w ogóle się nie liczysz. Masz wyrazić siebie kupując ten produkt, który kupują setki tysięcy, a czasem miliony innych.

Nie ma nic w tym oryginalnego. Tobie się wydaje, że wybierasz, a tak naprawdę to ciebie wybierają i implementują myśli, które potem uznajesz za swoje.

I tak właśnie to wygląda w praktyce. Jak jakiejś korpo wyjdzie w badaniach, że im brakuje głosów w jakimś segmencie rynku, to podkupują jakąś małą organizację razem z jej klientami-wyborcami. Nie zawsze to działa w 100 procentach, bo trzeba uważać, żeby ludzie nie uznali tego za zniszczenie marki. Ale po odpowiedniej obróbce marketingowej wiele da się „sprzedać” ludziom.

Dlatego osobiście uważam, że w obecnej formie polityczno-gospodarczej rządzą głównie złudzenia, masowa propaganda i mnóstwo kasy. A wybór sprowadza się najczęściej do wyboru dość podobnych produktów w rodzaju Cola czy Pepsi plus jakieś „alternatywy”, które i tak są kontrolowane pośrednio lub bezpośrednio przez te same polityczne korposy. Ostatecznie rząd stworzyć może tylko jeden albo drugi dominator na scenie, a reszta chcąc nie chcąc się dostosuje. Niemal dokładnie tak jest na rynku, który nigdy nie był „wolną grą równorzędnych podmiotów”, tylko był, jest i będzie kontrolowany przez dominujące podmioty wokół których orbitują mniejsze.

Tak to się kręci w kapitalizmie. Dlatego: żadnych złudzeń.

Xavier Woliński