O jedności narodowej

Wczoraj u kilku osób wywołał kontrowersje mój tekst, w którym, mimo że na wstępie zaznaczyłem, że chodzi mi o „niektórych”, dalej używałem sformułowania „Polacy”.

Ktoś poczuł, że narusza to jego „uczucia narodowe” i zaczął się oburzać, że „nie wszyscy”. Tak więc warto w tym kontekście przypomnieć moje stanowisko.

Otóż w mojej koncepcji wszelkie „całości” i „zjednoczenia w jedno ciało” są podejrzane. A już zwłaszcza w przypadku tak niejasnych, płynnych i subiektywnych koncepcji jak „narodowość”, czy „naród”. W jednej rodzinie bracia potrafili zapisać się do różnych narodów. Tak było np. w przypadku braci Szeptyckich. Jeden, Stanisław, czuł się Polakiem, został komendantem Legionów, a potem generałem polskiej armii, a drugi, Andrzej (Андрей Шептицький), czuł się Ukraińcem i został greckokatolickim metropolitą lwowskim. Takich przypadków było mnóstwo także w innych krajach.

Należy więc moje teksty czytać mając w głowie tę interpretację. Nie ma czegoś takiego jak „całość”, „każdy”, „wszyscy Polacy”, „wszyscy Ukraińcy”, „wszyscy Rosjanie”, „wszyscy Niemcy”, „wszyscy Anglicy”… Rozmaite postawy, poglądy, tendencje są zmienne w czasie, ludziom w dodatku rozmaite tożsamości się nakładają, jedne są ważniejsze (np. dla kogoś może ważniejsza być inna pozycja ideowa niż narodowość), inne są mniej istotne, choć pozostają częścią tej ogólnej mieszanki, jakim jest dana osoba.

W danym okresie pewne tendencje mogą być bardziej powszechne w danej kulturze, w określonym regionie, a inne słabsze. Ale nigdy nie obejmują wszystkich.

W ten sposób nie ma sensu mówić np. „wszyscy Polacy są dobrzy/źli, kradną/rozdają”, etc. Albo „wszyscy Czesi uwielbiają piwo”, albo „wszyscy Niemcy lubią marsze wojskowe”. To są stereotypy i należy o tym pamiętać.

jak można 60 czy 140 milionów ludzi określić za pomocą paru określeń? Niektórzy wręcz „personifikują naród” lepiąc z tych milionów jakiegoś jednego „Golema”. Nie widzą już realnie istniejących ludzi, tylko jakieś dziwne monstrum o jednolitych poglądach i zachowaniach. Nie ma już osób, z typowymi dla człowieka lękami, nadziejami, obawami, tożsamościami, mądrościami i głupstwami w głowach. Jest jeden wielki Golem, jedna masa, wobec której należy stosować odpowiedzialność zbiorową. A już w zasadzie nie zbiorową, bo już nie ma żadnej różnicy. Jest absolutna „Jedność Narodowa”.

To jest myślenie skrajnie nacjonalistyczne. I skrajnie niebezpiecznie wszystko upraszczające.

Tak, czasem w gniewie coś palniemy. Np. że „ci Polacy już mnie wykończą z tym czy tamtym”. Ale prawda jest taka, że nie istnieje żadne „Polacy”. Nie można powiedzieć, że „wszyscy Polacy są jacyś”, dobrzy, źli, mądrzy, głupi. Nie są ani lepsi, ani gorsi od innych ludzi. Nie różnimy się aż tak biologicznie od pozostałych ludzi, żeby w pewnych warunkach nie podlegać tym samym mechanizmom co inni. O tym też warto pamiętać, kiedy oceniamy inne subiektywnie wyznaczone zbiorowości. To warunki ukształtowały te subiektywne postawy. Nie wybraliśmy natomiast gdzie się urodzimy i co nas będzie od dziecka kształtowało.

Sami przecież nie chcemy być w ten sposób oceniani. Nie chcemy słyszeć, że każdy Polak to konserwa i homofob i dlatego należy wyrzucić wszystkich np. z UK. To jest taka sama bzdura, jak ocenianie innych na podstawie jakichś ogólnych etykiet.

Xavier Woliński