Wujkowie Dobra Rada

Mamy rozmaitych Wujków Dobra Rada, którzy „szczerze”, z ręką na sercu, dla naszego dobra nam podpowiadają, żebyśmy za bardzo „nie przeginali”, żebyśmy mówili i mówiły tak, żeby za bardzo nie drażnić konserwy dzierżącej władzę w mediach, kościołach i polityce.

Żebyśmy generalnie nie denerwowali i denerwowały zamożnych, konserwatywnych facetów, którzy ustalają hierarchię tego, co jest „obciachem”, a co nie jest „obciachem”. I lansują potem w swoich programach informacyjnych, komediach „romantycznych” i w tysiącach tekstów, co wypada, a czego nie wypada.

Tak więc zawsze należy pisać o tym co nas wkurza spokojnym, wyważonym językiem. Demonstracji w ogóle nie należy organizować, bo to denerwuje autkarzy do których należy całe miasto, jak wiadomo. W ogóle akcji jakichś bardziej „radykalnych” nie należy przeprowadzać, bo nie wypada krzyczeć. Musimy być zawsze znakomicie przygotowani merytorycznie, prezentować miliony wykresów i przekonać, że jednak jakieś prawa się należą nie tylko zamożnym konserwatywnym facetom z wielkich miast. Wszystko to należy wygłaszać najlepiej na konferencjach naukowych, spokojnym głosem, bez emocji, bo wiadomo, emocje burzą profesjonalny przekaz.

Podsumowując, mamy się zachowywać tak, żeby w ogóle nas nie było widać. Wszystko jedno czy chodzi o kobiety, osoby LGBTQ+, represjonowanych związkowców, eksmitowane lokatorki na bruk, czy aktywistki klimatyczne.

Tymczasem popatrzmy co robią oni. Wypisują totalne bzdury w swoich pisemkach o spiskach, drą się, że są prześladowani, choć są u władzy (ekonomicznej, czy politycznej), wszystko jest obrazą uczuć religijnych, albo uczuć konserwatywnych. Same nasze istnienie powoduje, że roztapiają się niczym płatki śniegu. Nie posługują się żadnymi naukowymi dowodami, wystarczy, że powtarzają jakąś bzdurę do znudzenia i wszyscy dla świętego spokoju przyznają im rację. Oddają najpierw palec, potem całą rękę, a potem całych siebie. A oni wrzeszczą bez przerwy, non stop, z mediów, ambon i trybun sejmowych. Ciągle im mało i mało. Wyzywają nas od najgorszych i nie mają żadnego umiaru nawet w grożeniu śmiercią.

Czyli robią dokładnie odwrotnie niż nam radzą i na tym opiera się ich dominacja. Wcale się w niczym nie hamują i wygrywają. Więc jeśli ktoś mówi, że nam dobrze radzi, tylko zmieńmy formę na „odpowiedniejszą”, bo „to się nie przyjmie”, to wcale o żadną formę nie chodzi, chodzi właśnie o treść. To treść ich przeraża i dlatego chcą ograniczyć naszą formę aż do nieskuteczności, nieważności i zniknięcia.

A jak mówi moja bardzo skuteczna znajoma starsza aktywistka lokatorska… jeszcze nikt niczego nie wygrał bez darcia japy. Najlepiej od razu w mediach. Ona wie co mówi, stała się gwiazdą Faktu swego czasu i tak się „darła” nie przebierając w słowach, że postawiła na swoim, mimo że sami byliśmy pesymistami początkowo.

A ja lubię słuchać rad skutecznych ludzi z naszej strony, a nie słodkich słów ze strony wrogów. Faktycznie mało mnie interesuje opinia pana konserwatysty z jakiegoś medium. Jak ich boli tyłek to jest ich problem, nie mój. Niech idą do lekarza z tym, a nie histeryzują w swoich szczekaczkach, że ich boli.

Xavier Woliński